Uwaga! Niniejsza pseudo-recenzja może zawierać niewielkie spoilery! Czytasz na własną odpowiedzialność!

Witam wszystkich Państwa bardzo serdecznie w kolejnym wpisie na moim guzik wartym blogu na blockchainie Hive, oraz na moim pseudo kanaliku w serwisie YouTube. Ale pewnie też wrzucę ten filmik na 3Speak.
W niedzielę 17 maja 2020 roku dzięki uprzejmości telewizji (bodajże TVN7 jak dobrze pamiętam), miałem ponowną przyjemność obejrzenia filmu "Interstellar" braci Nolan z 2014 roku.
Ja już się przymierzam do napisania notki na temat tego filmu prawie od 3 miesięcy, ale jakoś nie miałem weny niczym Jack Torrance w "Lśnieniu" i nie wiedziałem jak się zabrać do napisania notki na temat tego filmu. Dużo słyszałem bardzo pochlebnych i pozytywnych (ale również negatywnych) opinii na temat tego filmu, że się nahype'owałem na niego. Jakoś pod koniec stycznia 2020 roku kupiłem sobie miesięczny abonament na Netflixie, aby specjalnie obejrzeć sobie "Irlandczyka" Martina Scorsese z Robertem De Niro, Joem Pesci i Alem Pacino w rolach głównych. Tak z ciekawości w lutym sobie poszukałem "Interstellar" czy będzie na Netflixie... i kurka był. Więc sobie go obejrzałem. Miałem napisać recenzję "Interstellar" już w lutym, po recenzji "Psów 3: W imię zasad", a przed filmem "Yesterday", lecz nie miałem jakoś weny. W międzyczasie w końcu się przemogłem i przeszedłem "Resident Evil 2 Remake" Claire Redfield i też wbiłem platynę z tej gry na PS4, a nie było łatwo. Filmik z przejścia Hunkiem z kanałów na posterunek jest na kanale. Potem do Polski przyszedł ten Covid-19 i w połowie marca wyszło demo remake'u "Residenta 3" i mnie tak wzięło takie dziwne przeziębienie i nie wiem czy to nie było to. Nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Nieważne, po prostu nie miałem kiedy. Może teraz trochę zaspoileruję, ale film bardzo mi się spodobał i dałem mu od razu ocenę maksymalną, czyli 10/10 oraz serduszko na Filmwebie.

"Interstellar" jest to brytyjsko-amerykanski film fabularny z gatunku... no i tu się zaczyna problem... ciężko go sklasyfikować do jednego gatunku... Jest to połączenie filmu science-fiction, takiej bajki, oraz dramatu społecznego i być może dramatu psychologicznego. Za produkcję filmu odpowiadają Kip Thorne, oraz bracia Jonathan i Christopher Nolanowie. Bracia Nolanowie byli autorami scenariusza filmu. Natomiast jednym ze współproducentów, oraz reżyserem filmu był Christopher Nolan, czyli reżyser między innymi : thrillera "Bezsenność" z 2002 roku z Robinem Williamsem, Alem Pacino i Hilary Swank w rolach głównych; trylogii filmów o Batmanie z Christianem Balem , czyli "Batmana początku" z 2005 roku, "Mrocznego rycerza" z 2008 roku i fimu "Mroczny rycerz powstaje" z 2012 roku; "Incepcji" z 2010 roku, czy też filmu "Dunkierka" z 2017 roku. Film "Interstellar" został wyprodukowany przez takie wytwórnie jak : Warner Bros, Paramount Pictures, czy Syncopy Films należącej do Christophera Nolana i jego żony. Przy produkcji filmu jako konsultant także pomagał Kip Thorne, amerykański astrofizyk i laureat Nagrody Nobla z 2017 roku, który też był pomysłodawcą tego filmu i jednym ze współproducentów. Swoją drogą Kip Thorne napisał książkę "Interstellar i nauka", w której opisał działanie wszystkich praw fizyki we Wszechświecie na podstawie tego filmu, na którą książkę poluję i którą bym chciał przeczytać. Film swoją premierę miał 6 listopada 2014 roku, a w Polsce w kinach pojawił się dzień później. Budżet filmu szacuje się, że wynosił około 167 milionów dolarów, a całkowity zarobek wyniósł około 670 milionów dolarów.
Pierwsze plany wyprodukowania tego filmu sięgają 2006 roku. Kip Thorne chciał zrobić film o podróżach międzygwiezdnych, przez piąty wymiar dzięki tunelom czasoprzestrzennym i poprosił Lyndę Obst, z którą wyprodukowali między innymi film "Kontakt" z 1997 roku, w którym główną rolę grała Jodie Foster, ale także Matthew McConaughey. Pierwotnie film miał wyreżyserować Steven Spielberg, który na początku był zaciekawiony projektem, ale go później porzucił, a samym przedsięwzięciem miało się zająć Paramount Pictures. Scenariusz do tego filmu w marcu 2007 roku zaczął pisać Jonathan Nolan, który pisał go prawie cztery lata, zagłębiając się w prawa fizyki, by film wyglądał w miarę realistycznie. Jedną z inspiracji do napisania scenariusza do tego filmu była klęska żywiołowa z lat 30 XX wieku, która zbiegła się z Wielkim Kryzysem. Przez kilka lat (bodajże chyba do 1938) środkowa część Stanów Zjednoczonych (tzw Wielkie Równiny) zostały dotknięte burzami pyłowymi. W USA zjawisko to znane jest jako Dust Bowl. Po rezygnacji Spielberga w 2009 roku Jonathan Nolan namówił swojego brata Christophera do zrobienia tego filmu i zarekomendował swojego brata Kipowi Throne'owi. Ostatecznie Christopher Nolan dołączył do obsady filmu w 2012 roku, bo trzeba mieć na uwadze, że w międzyczasie pracował nad "Incepcją" i trzecią częścią filmu o człowieku-nietoperzu "Mroczny rycerz powstaje". Kiedy było już wiadome, że Christopher Nolan będzie reżyserem tego przedsięwzięcia, to produkcją zainteresowała się wytwórnia Warner Bros. Tutaj też zaczęły się przepychanki z Paramount Pictures (chyba wiadomo o co, o to co zawsze), ale się udało i obie wytwórnie wyłożyły pieniądze na produkcję filmu. W sierpniu 2013 roku do produkcji dołączyła wytwórnia Legendary Pictures, która miała 25% wkładu. W tym czasie Christopher Nolan żeby zrobić porządny research, pojechał do siedziby NASA, oraz odwiedził program SpaceX ufundowany przez Elona Muska. Podobne zabiegi przeprowadzał jego brat, kiedy powstawał scenariusz do filmu.

Akcja filmu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości na Ziemi ogarniętej chyba przez globalne ocieplenie. Z tego co zdążyłem przeczytać w internecie, akcja filmu na początku dzieje się w roku 2067. Powoli jedzenie oraz powietrze na naszej planecie się kończą. Powoli zaczynają ginąć kolejne gatunki roślin uprawnych, a naukowcy nie wiedzą jak sobie z tym problemem poradzić. Ludzkości i nie tylko jej grozi wyginięcie. Ponadto coraz częściej zaczynają doskwierać ogromne burze pyłowe, podobne do burz piaskowych, które pustoszą ogromne połacie kraju. Powietrze jest skażone tymi drobinkami pyłu, który ludzie wdychają, który osiada na przedmiotach domowych czy roślinach i niszczy plony.
Głównym bohaterem filmu jest około 40-45 letni farmer Joseph Cooper (w którego rolę wcielił się Matthew McConaughey), który w młodości był pilotem NASA , lecz jego kariera została przerwana przez wypadek lotniczy. Teraz jest on farmerem, gdyż jest to obecnie potrzebny zawód, a sam bohater nienawidzi tego zajęcia i chyba tęskni za dawnymi czasami. Mieszka on na farmie razem z ojcem Donaldem (w którego rolę wcielił się aktor John Lithgow, który jest znany choćby z filmu "Footloose" czy serialu komediowego "Trzecią planeta od Słońca") oraz z dwójką dzieci. Starszym synem Tomem, oraz młodszą córką Murphy (w tej roli "Mackenzie Foy") , która jest geniuszem i ma zadatki by zostać jajogłowym. Od jakiegoś czasu na ich farmie zaczynają się pojawiać anomalie grawitacyjne. Dzięki jednej z tych anomalii Joseph i Murph docierają do opuszczonej bazy wojskowej, w której jak się okazało ukrywają się niedobitki z rozwiązanej NASA. Przywódcą naukowców jest doktor Brand (w tej roli Michael Caine), który jak się okazuje znał Coopera wcześniej. Jak się okazało anomalie były spowodowane jedną rzeczą. Mianowicie w okolicach Saturna pojawił się tunel czasoprzestrzenny (tzw wormhole), który prowadzi na drugi koniec wszechświata, gdzieś do innej galaktyki oddalonej o miliony lat świetlnych. Jak się okazało kilka lat wcześniej NASA wysłała grupę astronautów do tego tunelu, w celu znalezienia innych planet, które by się nadawały do zasiedlenia przez ludzi, lecz wieści od nich zaginęły. NASA planuje wysłać drugą ekipę badawczą, do której na ochotnika zgłasza się Cooper. Wśród astronautów znajduje się córka doktora Branda - Amelia (w tej roli Anne Hathaway), oraz dwaj inni naukowcy, Doyle (w tej roli Wes Bentley) i Romilly (którego zagrał David Gyasi). Przeciwko tej wyprawie jest córka Coopera - Murphy. W końcu NASA wysyła naszych śmiałków w kosmos i rozpoczyna się odyseja kosmiczna. Nasi bohaterowie po dwóch latach docierają do Saturna i przechodzą przez piąty wymiar i przez ten tunel czasoprzestrzenny i lądują gdzieś na drugim końcu Wszechświata w pobliżu Gargantui, supermasywnej czarnej dziury, wokół której krąży kilka planet, które potencjalnie mogą się nadać do zamieszkania. Tak na marginesie sąsiedztwo czarnej dziury to nie jest dobra miejscówka. Tym bardziej, że orbity tych planet mogą być niestabilne i prędzej czy później mogłoby dojść do kolizji między nimi.
No i dobra, wystarczy tej fabuły. Wydaje mi się, że i tak napisałem troszkę za dużo.

"Interstellar" to bardzo dobry film, który spodobał mi się przy pierwszej projekcji. Jak już mówiłem na początku tej recenzji, dałem mu ocenę 10/10 plus serduszko na Filmwebie. Myślę, że to będzie jeden z moich ulubionych filmów o podróżach kosmicznych tuż obok "2001: Odysei Kosmicznej" Staley'a Kubricka, czy "Kontaktu" Roberta Zemeckisa.
Niestety jego największą wadą jest niespójny scenariusz, który pomimo tego iż stara się w jak najbardziej wierny sposób pokazać jak działają prawa fizyki w kosmosie, to w innych kwestiach jest... dosyć średni. Chodzi o teorię względności Einsteina oraz zjawisko tak zwanej dylatacji czasu (podróż na jedną z planet, gdzie bohaterowie spędzili nieco ponad 3 godziny, a na ich stacji kosmicznej oraz na Ziemi minęły 23 lata), która pokazuje iż czas jest względny. Z drugiej strony niestety w scenariuszu występują zbyt duże cięcia, inaczej... zbyt duże przerwy między scenami, przez co dochodzi do absurdów. Na przykład scena z Cooperem lecącym w kosmos. Gościu przybywa do tajnej bazy, oficjalnie zlikwidowanej NASA i już za kilka dni leci w kosmos. Pomimo, że w przeszłości Cooper był pilotem NASA i latał w stratosferze, to jednak było to dawno temu i nie był to lot w przestrzeń kosmiczną, gdzie ciało uwalnia się spod pola grawitacyjnego Ziemi. Do takich lotów, choćby na Księżyc (chociaż też tutaj są teorie spiskowe, że nigdy nie wylądowaliśmy na Księżycu, a całe to lądowanie Apollo 11 sfilmował Stanley Kubrick), trzeba się przygotowywać przynajmniej przez kilka miesięcy. Nie można tak od razu lecieć w kosmos. Tutaj scenarzyści albo zastosowali przeskok w czasie, albo popełnili gafę. Tutaj też widz musi się domyślać. Też gdzieś kiedyś czytałem w internecie analizę tego filmu z punktu widzenia fizyki i nie pamiętam czy to był autor czy autorka, ale z niektórymi aspektami się zgadzał, a w sprawie innych jechał po filmie jak po burej suce. Temu domorosłemu astrofizykowi poleciłbym książkę "Interstellar i nauka" Kipa Throne'a, on chyba lepiej się na tym zna. Pomimo, że tak trochę interesuję się astronomią, ale nie jestem astrofizykiem, więc analizę pod tym względem sobie odpuszczę, ale książkę przeczytam. Inną sprawą jest to, że wysłani w kosmos naukowcy rozmawiają ze sobą o rzeczach im wiadomych (a teoretycznie powinny być), na przykład o piątym wymiarze, teorii względności, czy zjawisku dylatacji czasu, tak jakby to była lekcja fizyki w szkole średniej (ja w podstawówce astronomii na fizyce nie miałem). To też jest chyba celowy zabieg, aby zapoznać widza z podstawowymi prawami fizyki, jakimi rządzi się Wszechświat. Jak już pisałem, nie jestem astrofizykiem, ale te zagadnienia nie były dla mnie niczym nowym.
"Interstellar" jest to w pewnym sensie film bardzo smutny i tragiczny. Film ten porusza bardzo trudne zagadnienie miejsca człowieka we Wszechświecie i tak naprawdę czym jesteśmy w tej czarnej pustce i co tak naprawdę znaczymy, ale także jest to film o miłości i tęsknocie. Film pokazuje wybór człowieka i stopień poświęcenia, do jakiego jesteśmy zdolni, by ratować nasz gatunek. Tutaj przed takim wyborem stają główni bohaterowie filmu Joseph Cooper oraz Amelia Brand, czy pomóc sobie i swoim bliskim, czy też poświęcić się dla ludzkości. Są zmuszeni podejmować decyzje albo sercem, albo rozumem, przez co dochodzi do małej kłótni pomiędzy nimi na stacji kosmicznej. W swojej podświadomości człowiek jest istotą egoistyczną, samolubną, zawsze dąży do tego, aby to jemu było dobrze, ewentualnie jego rodzinie. Tutaj Cooper stawia na jednej szali swoją rodzinę, a na drugiej los ludzkości. Wcześniejsi astronauci, których NASA wysłała chyba 10 lat wcześniej nie mieli tego problemu, ponieważ nie mieli rodzin i nie mieli gdyby co wracać na Ziemię, co nie znaczy, że nie będą tęsknić za innymi osobnikami rodzaju ludzkiego, być może za przyjaciółmi. Mimo tego, że ludzie są samolubni, to jednak są istotami stadnymi i żyją w grupach. Przykładem takim jest astronauta doktor Mann grany przez... A dobra, później powiem, któremu od tej samotności odjebało. Przez tyle lat badania planety w samotności może negatywnie oddziaływać na psychikę człowieka. Decyzja o wyruszeniu Coopera w kosmos nie spodobała się jego córce Murphy, która ze łzami w oczach prosiła ojca żeby nie odjeżdżał. A kiedy to zrobił, znienawidziła go, sądząc że ich zostawił. Tutaj też kłania się zjawisko dylatacji czasu. Na przykład lot na Saturna trwał dwa lata, w tym czasie Cooper i załoga byli w stanie hibernacji, czyli dla niego ta wyprawa trwała krótko. Później przybyli na planetę dryfującą blisko czarnej dziury, gdzie pobyt przez 1 godzinę na Ziemi i na stacji kosmicznej trwał... 7 lat. Niestety pobyt ich się wydłużył prawie do 3 godzin z groszami, ale na stacji kosmicznej i Ziemi minęły ponad 23 lata. Przykładową sceną jest ta, gdy po powrocie z tej planety Cooper odczytywał wiadomości video od swoich bliskich (swoją drogą jakim cudem to doszło tak do Coopera, skoro ich stacja znajdowała się miliony lat świetlnych od Ziemi, nieważne, chyba że ten przekaz radiowy przeleciał przez ten tunel czasoprzestrzenny). To jest ta słynna scena z filmu z płaczącym Matthew McConaughey'em, która też często była memowana. Wracając do myśli, Cooper odczytuje wiadomości od swoich bliskich z tych 23 lat, dowiaduje się że jego ojciec zmarł, Murph nie chce z nim gadać, Tom założył rodzinę, aż w końcu dostaje wiadomość od dorosłej Murph, która rozpoczyna ją od słów "Ty sukinsynu, zostawiłeś nas. I tutaj przechodzi do obietnicy, którą jej złożył, że wróci. Tam była taka scena jak odjeżdżający Joseph mówił, że jak wróci to może być w tym samym wieku co ona i dorosła Murph mu to wypomniała, że właśnie dzisiaj ma urodziny i kończy tyle samo lat, co miał Joseph kiedy ich opuszczał. Tutaj następuje chyba najbardziej znana i najbardziej memowana scena z tego filmu. W tej scenie Cooper się rozpłakuje i ma chyba chwilę zawahania. Widzimy tego płaczącego Matthew McConaughey'a.
Ogromnym plusem filmu jest bardzo dobra obsada aktorska. Oprócz wcześniej wymienionych : Matthew McConaughey'a, Michaela Caine'a, Johna Lithgowa, Anne Hathaway, w filmie wystąpili tacy aktorzy jak: W roli dorosłej już Murphy wystąpiła Jessica Justinee (czyli aktorka, która wystąpiła w roli dorosłej Beverly Marsh, w najnowszej wersji filmu "To: Rozdział 2" na podstawie powieści Stephena Kinga), Ellen Burstyn w roli starszej wersji Murphy, Casey Affleck w roli dorosłej wersji starszego syna Coopera - Toma, czy też Matt Damon (czyli sam Jason Bourne), który zagrał doktora Manna, jednego z naukowców wysłanych wcześniej do zbadania jednej z planet. Z tym Mattem Damonem podobno było tak, że jego występ w tym filmie był owiany tajemnicą i do samej premiery filmu był ukrywany. Szkoda tylko, że żaden z aktorów występujących w tym filmie nie otrzymał nawet nominacji do Oscara.
Film był nominowany w 5 kategoriach do Oscara, ale to były typowo techniczne kategorie : Scenografia, Muzyka, Efekty Specjalne, Montaż dźwięku, Dźwięk. Ostatecznie film otrzymał tylko jedną statuetkę, za Efekty Specjalne. Moim zdaniem trochę szkoda i troszeczkę został skrzywdzony i zasługiwał na większą liczbę statuetek. Taka "Grawitacja" z poprzedniego roku z Sandrą Bullock jest moim zdaniem słabsza, a dostała więcej Oscarów, bo 7 i to w podobnych kategoriach. Czacha dymi i eksploduje. Dobra, nie wnikam.
Oscar za Efekty Specjalne nie wiem czy był zasłużony i nie wiem czy były jakieś rewolucyjne żeby zasłużyły na Oscara. Ale moim zdaniem były na bardzo dobrym poziomie, nie jestem technikiem, więc nie będę się wypowiadał. Zostawiam to specom. Moim zdaniem Akademia przyznała tego Oscara przy zielonym stoliczku tak na pocieszenie, żeby zdobył chociaż jedną statuetkę. Moim zdaniem jak najbardziej film zasłużył na Oscara za muzykę i chociaż za montaż dźwięku.
Bardzo podobał mi się moment jak się rozszczelniła ta stacja kosmiczna i wszystko wysysała kosmiczna próżnia. Po prostu w tym momencie dźwięk się urywa i następuje głucha cisza. Dla mnie to było zarazem tak proste i genialne i zachowujące prawa fizyki, gdyż dźwięk w próżni się nie rozchodzi. Po prostu jest głucho. A nie tak jak w "Gwiezdnych Wojnach" gdy na przykład jest bitwa kiedy rozwalają Gwiazdę Śmierci. Wszędzie słychać wystrzały z laserowych działek i wybuchy. Podobny patent wykorzystano właśnie w "Grawitacji".
Soundtrack z tego filmu, skomponowany został przez Hansa Zimmera, tego nazwiska nie trzeba przedstawiać. Filmy do których skomponował muzykę wymieniałem przy okazji recenzji gry "Beyond Two Souls"... aha, jeszcze jej nie zmontowałem i nie zrenderowałem. ABC... Absolutny Brak Czasu. Naprawdę soundtrack z "Interstellar" jest świetny i moim zdaniem zasłużył na Oscara. To jest majestatyczna muzyka, gdzie panują dźwięki grane na organach, a sam motyw przewodni... Arcydzieło. Jak się ogląda film to muzyka brzmi świetnie, po prostu trzeba tego posłuchać. Jak dla mnie jest to jeden z moich ulubionych filmowych soundtracków. Nie wiem jak Akademia przyznaje Oscary za muzykę filmową, czy członkowie Akademii rzucają monetą, czy grają w marynarza, nie wiem. I nie mam pojęcia jak to jest z Oscarem za muzykę filmową. Albo to kwestia gustu poszczególnych członków, ale żeby "Interstellar" nie zdobył Oscara za muzykę... Trudno. Gorsze soundtracki w poprzednich latach zdobywały Oscary. Ale z Oscarami jest tak, że bardziej przypominają konkurs Eurowizji niż prestiżową nagrodę, choćby te 50 lat temu. Teraz Oscar nie jest wyznacznikiem i dla mnie ta nagroda jest ch... warta.
Jeżeli chodzi o zdjęcia, to jest istny majstersztyk. Dotychczasowy etatowy operator Christophera Nolana, zdobywca Oscara za zdjęcia w "Incepcji" - Wally Pfister tym razem nie mógł zasiąść za kamerą, ponieważ sam reżyserował swój filmowy debiut, a mianowicie średnio udaną "Transcendencję" z 2014 roku z Johnnym Deppem i Morganem Freemanem. Na jego miejsce Christopher Nolan zatrudnił holenderskiego operatora Hoyte van Hoytema, który był absolwentem łódzkiej "filmówki". Pomimo, że wielu obecnych twórców odchodzi od tradycyjnej metody kręcenia filmów i robią to już na cyfrowym sprzęcie, tak Christopher Nolan postanowił nakręcić film w tradycyjnym stylu, czyli na normalnej taśmie filmowej 35 mm. Oprócz tego część zdjęć w filmie zostało nakręcone kamerą IMAX (70 mm), do czego nas Christopher Nolan przyzwyczajał w poprzednich filmach. Słyszałem też opinie, że niektórym się nie podobają przejścia scen, które były kręcone na filmach 35 mm i 70 mm. Szczerze? I don't care. Szczerze mówiąc nie poznałbym które zdjęcia były kręcone w IMAX, pewnie te szerokokątne rozgrywające się w kosmosie.
Zdjęcia do filmu rozpoczęły się na początku sierpnia 2013 roku i zaplanowano je na cztery miesiące, czyli w sumie do końca roku 2013. Pierwsze zdjęcia były kręcone w Kanadzie, w prowincji Alberta, znajdującej się w południowo-zachodniej części kraju. Tam też na potrzeby filmu zasiano około 200 hektarów pola kukurydzy, która to miała zostać zniszczona przez burzę pyłową. Zdjęcia w Kanadzie trwały do 9 września 2013 roku, a następnie ekipa wyruszyła na Islandię, do tamtejszych lodowców Svínafellsjökull, które miały imitować lodową planetę, na której wylądował Dr Mann (Matt Damon). Także tam powstały zdjęcia tej wodnej planety, gdzie musieli uciekać przed olbrzymimi falami tsunami. Tutaj podczas zdjęć aktorka Anne Hathaway doznała hipotermii. Można powiedzieć, że lodowiec Svínafellsjökull wyrasta na prawdziwą gwiazdę. To tutaj też powstały zdjęcia do jednego z poprzednich filmów Christophera Nolana "Batman początek" z 2005 roku, czy też zdjęcia do serialu HBO "Gra o tron". Zdjęcia na Islandii trwały około dwa tygodnie, po czym ekipa wróciła do Stanów Zjednoczonych i przez prawie 2 miesiące kontynuowali zdjęcia w Los Angeles.
Jeżeli chodzi o efekty specjalne to się nie wypowiadam. Nie wiem czy były aż tak rewelacyjne żeby film otrzymał Oscara, ale powiem, że podobała mi się w filmie wizualizacja przejścia przez tunel czasoprzestrzenny przez piąty wymiar, czy też wizualizacja wejścia do czarnej dziury i samego tego obiektu. Do kwietnia 2019 roku wiedzieliśmy o istnieniu tych ciał niebieskich, ale nie mieliśmy namacalnego dowodu na ich istnienie. W kwietniu 2019 roku opublikowano pierwsze "zdjęcie" czarnej dziury, a raczej jej cienia i dysku akrecyjnego, który ją otacza. Pisałem o tym pseudo-artykuł w serwisie Steemit rok temu. Później wyostrzono to zdjęcie, a wizualizacja tej otchłani bardzo przypominała tą z filmu "Interstellar". Tylko ten dysk akrecyjny na zdjęciu był pomarańczowy, a w filmie żółty. Z resztą zdjęcia z czarną dziurą wywołują na mnie ogromne wrażenie.
Bardzo podobał mi się projekt robota TARS-a, który towarzyszył naszym bohaterom w tej odysei kosmicznej. Był on bardzo humorystycznie nastawiony do świata, można było mu ustawić poziom poczucia humoru, sarkazmu, itp. Głosu mu użyczył komik Bill Irwin, a sam projekt tego robota nieco przypominał mi ten monolit z "Odysei Kosmicznej" Stanley'a Kubricka. Robot ten potrafił się trochę transformować, ale do Optimusa Prime'a trochę mu daleko. Zachodzę w głowę, jak on w swojej monolitowej formie chodził. Potrafił on dzięki transformacji wytworzyć coś w rodzaju kół, dzięki którym mógł szybciej się poruszać, oraz coś w rodzaju rąk, ale bez palców. Też zachodzę w głowę jak on łapał przedmioty w te swoje "ręce", gdy na przykład ratował jednego z naszych bohaterów z opresji. Nie będę zdradzał kogo i gdzie. Czy jego "ręce" działały jak magnesy. Tak czy siak, bardzo pozytywna postać.
Uwaga! Teraz będzie MAJOR SPOILER! Więc zatkajcie oczy i uszy, albo przewińcie materiał, jeśli nie widzieliście filmu. Z resztą na filmie umieszczę tutaj znaczek spoiler alert.
Bardzo podobał mi się moment, kiedy jeden z naszych bohaterów się poświęca i wpada do Gargantui, czyli tej supermasywnej czarnej dziury. Podoba mi się wizualizacja, a raczej wyobrażenie jej wnętrza, czy też moment katapultowania się ze statku kosmicznego wewnątrz czarnej dziury i zderzenia się z tak zwaną osobliwością. Ale to jest fantastyka naukowa, gdyż nigdy się nie dowiemy jak wygląda wnętrze i osobliwość czarnej dziury.
Bardzo mi się podobała sama końcówka filmu, która bardzo mnie wzruszyła i łezka pojawiła się w oku. Ale też czytałem opinie w internecie, że końcówka filmu była przesądzona i niepotrzebna. Trzeba być Terminatorem pozbawionym uczuć żeby takie herezje wygłaszać. Instnieją też teorie fanów, że końcówka w rzeczywistości nie miała miejsca i to mógł być wytwór wyobraźni.

"Interstellar" ma zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Są ludzie, którym się podoba, a także są tacy, którym nie przypadł do gustu. Na szczęście ja należę do tej pierwszej grupy i film bardzo mi się podoba. Obiektywnie mówiąc film jest długi, bo trwa prawie 3 godziny. Jeśli dobrze pamiętam, dokładniej trwa on około 2 godziny i 45 minut. Faktem jest też to, że miejscami bywa on nudny jak flaki z olejem i ciągnie się jak guma boomer kilometrico, pozdro dla ludzi pamiętających lata 90. To przyzna chyba każdy, kto widział ten film, niezależnie czy mu się film podobał czy nie . A subiektywnie mówiąc, bardzo mi się on spodobał, pomimo faktu że jest on długi i miejscami nudny. Z pewnością nie jest to film skierowany dla każdego widza, a raczej dla węższego grona odbiorców. Niby to jest kino rozrywkowe, ale zmusza nas do refleksji, abyśmy zaprzestali zaśmiecać naszą planetę, bo możemy być w położeniu bohaterów tego filmu. Oczywiście jest to hipotetyczna, jedna z wersji wizji bliskiej przyszłości. Mnie się podoba tego typu kino. Jednym z moich ulubionych filmów jest "Kontakt" z 1997 roku z Jodie Foster w roli głównej. Obiektywnie też jest długi, miejscami nudny, ale mi się podoba. Na Filmwebie chyba dałem mu ocenę 10/10. Tematyka tego filmu jest troszkę podobna do "Interstellar", mamy tu kontakt z pozaziemską cywilizacją i podróż przez kosmos, ale także... grał w nim Matthew McConaughey.
Fabula filmu jest niejednoznaczna i powstało wiele fanowskich teorii jeżeli chodzi o fabułę filmu, zwłaszcza o końcówkę. Fani na forach internetowych zaczęli snuć różne teorie na temat tego filmu, ale może o tym nie będę mówił.
Jak już wspomniałem na początku tego tekstu. Jak dla mnie jest to film na 10/10 + serduszko na Filmwebie. Na pewno będę do niego często wracał i żałuję, że zobaczyłem go dopiero w tym roku.