Wykrzywiony grymas na twarzy po dotarciu do mety ;) - trasa pomimo tego, że bardzo krótka dała w kość.
Sezon powoli chyli się ku końcowi więc trzeba startować w jak największej ilości zawodów żeby niczego nie żałować podczas zimowej przerwy. Z tego powodu wybieram się na mniejsze - lokalne zawody. W ten weekend pojechałem do Barda na XII MTB Maraton Jesień w Mieście Cudów, w zeszłym roku również startowałem w tym wyścigu i pomimo skrajnie beznadziejnej pogody dobrze wspominam ten wyścig.
W tym roku planowałem wystartować na dłuższym dystansie niż w zeszłym roku ale okazało się, że nadal jestem za młody więc pozostało mi zaledwie 18 kilometrów i 600 metrów w pionie do przejechania... Z uwagi na to, że to małe lokalne zawody nie miałem zbyt licznej konkurencji i wiedziałem, że mogę zrobić dobry wynik. Ustawiłem się w pierwszym rzędzie startujących i od samego startu poszedł ogień. Tak jak pisałem wcześniej, był to bardzo krótki dystans więc zawodnicy od początku narzucili zabójcze tempo. Pierwszy zawodnik od razu oddzielił się od grupy i cały wyścig jechał sam. Ja starałem trzymać się małej trzyosobowej grupy zawodników, w której jechał mój rywal z kategorii wiekowej. Niestety w drugiej części początkowego podjazdu odpadłem od tej grupki i cały maraton jechałem sam.
Trasa była bardzo ciekawa, w tym roku pogoda dopisała i można było jechać na każdym fragmencie na 100% swoich możliwość. Zjazdy pomimo tego, że mało techniczne sprawiały dużo frajdy a podjazdy nie były nużące.
Do mety dojechałem na 5 pozycji open i 2 w kategorii wiekowej czyli tak jak wystartowałem tak dojechałem. Wynik jest bardzo dobry i budzi nadzieje na sukces w następną niedziele podczas Bike Maratonu w Jeleniej Górze.
📸 Ultima Sport