Podróż z Rio de Janeiro do Sao Paulo można zrealizować na dwa sposoby: jadąc 6 godzin po autostradzie położonej w głębi lądu, lub jadąc 10 godzin po drogach lokalnych biegnących wzdłuż wybrzeża Costa Verde. My świadomie wybraliśmy tą drugą opcję. Costa Verde tłumaczone z języka portugalskiego oznacza nic więcej jak zielone wybrzeże. Niby zwykła prosta nazwa, ale każdy kto tam był wie, że wielostronicowe opisy przyrody zawarte w powieści Nad Niemnem nawet w ułamku procenta nie opisują tak celnie przyrody jak właśnie nazwa „Zielone Wybrzeże”. Autobus jedzie już czwartą godzinę, i po lewej stronie cały czas widzimy bajeczne plaże, falujący ocean i dziesiątki wysp niezbyt oddalonych od brzegu – wybrzeże jak z obrazka. Spyta ktoś: - no dobrze ale to ma być „Zielone Wybrzeże”, no to proszę wyjrzeć za prawe okno autobusu, tam jest najzieleńsza z wyobrażalnych zieleni. Tropikalny las rozciągający się po horyzont, tak zielony, tak gęsty, że nie sposób go opisać. Sałata, która pojawia się w reklamie ryneczku Lidla w zestawieniu z zielenią lasów Costa Verde wydaje się być mocno przejrzałym odpadem kompostowym, po prostu Costa Verde to ZIELONE Wybrzeże, a w samym środku tego cuda znajduje się malutki drobniutki niepozorny zabytek klasy UNESCO – miasteczko Paraty.
Jadąc do tego miejsca wiedzieliśmy tylko tyle, że jest to niesamowicie malownicze miasteczko i dobrym pomysłem jest odetchnąć tam przez jeden dzień od wielkomiejskiego szumu, a moment ku temu jest idealny, przecież właśnie wyjechaliśmy z drugiego największego miasta Brazylii Rio de Janeiro i wybieramy się do największego miasta obu ameryk Sao Paulo. Z historią Parat pobieżnie poprzez jakiś wpis internetowy zapoznała się wyłącznie Agatka, a że korzystanie z telefonu komórkowego w trakcie jazdy autobusem powoduje u niej wielki ból głowy, całą pobieżnie poznaną historie miasta opisała mi w skrócie tak:
płyną piraci, atakują Rio, okazuje się że to nie jest Rio, to Parady, to zasadzka, zło przegrywa, dobro zwycięża!
Coś dzwoniło, ale niewidomo w którym kościele, bo gdy z czasem poznaliśmy lepiej dzieje Parat wyglądały one zgoła inaczej. W pobliskich górach Minas Gerais odkryto największe, jak na ówczesne czasy, złoża złota. Tak więc celem usprawnienia wydobycia wytyczono „Złoty Szlak” zaczynający się właśnie w Paratach, po którym z gór transportowano do oceanu złoto, a z oceanu w kierunku gór ściągano coraz to kolejnych niewolników. Złoto w Paratach ładowane było na statki i przewożone do Rio, skąd dalej wędrowało w kierunku Europy. Wszystko grało i hulało, Paraty rozwijały i bogaciły się w imponującym tempie, aż do czasu gdy źli ludzie zwani piratami przyczajeni w pobliskich zatokach zaczęli atakować statki z drogocennym towarem wypływające z Parat. Po utracie kolejnego już transportu złota władze powiedziały basta i zdecydowano o przeniesieniu głównego szlaku z Złotych Gór do Rio de Janeiro na drogę lądową. Od tego czasu port w Paratach nie zarabiał już na transporcie złota i tylko dostarczanie niewolników do kopalń przynosiło jakiś zysk, co niestety oznaczało dla miasta powolny upadek. Pod koniec XVIII wieku gdy ze Złotych Gór wydobyto już ostatnią cenną bryłkę i pięknie rozwijający się kopalniany interes trzeba było zamknąć, nikt już nie potrzebował niewolniczej siły roboczej, więc port w Paratach opustoszał już do reszty i miasto umarło. Z portu korzystano jedynie w celu transportu kawy i produkowanego tutaj lokalnego alkoholu cachaçy.
Od lat 70 ubiegłego wieku wraz z rozwojem turystyki malownicze miasteczko na nowo przeżywa swoje złote czasy, a ostatnie lata to jest już istny boom łowców barwnych fotografii, które można by udostępnić na Instagramie czy facebooku.
Do najciekawszych rzeczy w mieście trzeba zaliczyć niezwykle pomysłowy system sprzątania ulic. Wszystkie ulice w starej historycznej części miasta są wykonane poniżej poziomu morza w przypływie i ponad poziomem morza w odpływie. Zaletą tego systemu jest brak problemu z wszelkie nieczystościami wylewanymi przez wieki na uliczny bruk – po prostu wraz z przypływem przychodzi morze i zabiera sobie wszystkie śmieci. Niestety sprawnie działająca oczyszczalnia miejskich ulic nie pozostaje bez wad. Wszystkie ulice w całej starej części Parat są domem dla tysięcy skorupiaków mieszkających w malutkich wydrążonych dziurkach pomiędzy kamieniami z których zbudowane są ulice. Spacer po takiej ulicy dla osób które brzydzą się widokiem tysięcy skorupiaków jest prawdziwą udręką.