Dziś był kolejny, ostatni w tym tygodniu dzień pracy zdalnej, w przerwie od pracy umówiłem się z kolegą na małe pobieganie. Wybraliśmy się nad kanał historyczny do Thieu. Zazwyczaj biegam sam i biegam ze słuchawkami na uszach, ale żeby nie wyjść na gbura, zostawiłem dziś słuchawki w domu.
Biegliśmy w spokojnym tempie konwersacyjnym, co chwilę wymieniając się ciekawymi uwagami z życia codziennego. Na początku ostrzegłem kolegę, że dziś mój plan treningowy zakłada ponad 11 kilometrów spokojnego biegu.
Wtedy on stwierdził, że najwyżej pobiegnie ze mną parę kilometrów i wróci do miejsca startu. Z racji, że biegliśmy wzdłuż kanału to logiczne, że musieliśmy wrócić również wzdłuż kanału. Szybko zorientowaliśmy się, że ścieżka po jednej stronie kanału jest bardziej odpowiednia na dzisiejsze bieganie w palącym słońcu.
Niestety na naszej dzisiejszej trasie były również podbiegi pod wzniesienia przy dwóch windach, przed pierwszym z nich kolega stwierdził "biegnij dalej, ja teraz przejdę jeszcze z kilometr i wrócę do startu, a ty mnie dogonisz", więc od trzeciego kilometra biegłem samotnie.
Oczywiście na tej trasie zawsze ktoś się kręci, albo na rowerze, albo biega, albo spaceruje. Po pokonaniu dwóch wzniesień ruszyłem dalej z przekonaniem, że mam jeszcze około dwóch kilometrów do pokonania, zanim zawrócę w drogę powrotną. Na swoje szczęście około stu metrów przed sobą dojrzałem dwie biegaczki, które postanowiłem dogonić. Trwało to chwilę, ale się udało.
W drodze powrotnej, mimo tego, że było z górki miałem wiele kryzysów. Było bardzo gorąco i wszystko już kleiło się do ciała, wyznaczałem sobie małe cele, najpierw dobiec do pierwszego mostu, po którym przebiegłem na drugą stronę, tam mogłem znaleźć trochę cienia i schronić się przed palącym słońcem.
Następnym celem był kolejny most zwodzony, ostatni przed windą nr 4 w Thieu, tam od lat zacumowana jest barka, którą ktoś planował wykorzystać jako restauracja na wodzie, ale coś nie wyszło i tak sobie tam stoi.
Przy moście chwilę odsapnąłem próbując zrobić ciekawe zdjęcia parze gesi, ale te zdjęcia nie były już tak urzekające jak samotny gąsior na tle dużej windy z przed paru tygodni. Może modele się nie postarały, żeby zdjęcia wyszły dobrze.
W sumie resztkami sił doczłapałem do Thieu, nie udało się w pełni zrobić założonego planu, ale i tak był to najdłuższy trening biegowy w tym roku. Kolega też był zadowolony, bo dla niego to był również najdłuższy bieg... od lat. Z doświadczenia wiem, że przez następne kilka miesięcy nie wyjdzie ze mną na trening :)
Jutro w Belgii jest święto i ma być ładnie, więc może zbiorę się rano na rower marzy mi się dłuższa trasa około 80-90 km, ale to zależy od tego o której wstanę.
My 2020 goals:
Sport | Goal | Done | % |
---|---|---|---|
Walking | 2000 km | 417,54 km | 20,88 % |
Cycling | 2500 km | 711,78 km | 28,47 % |
Running | 1500 km | 309,10 km (+10,81 km) | 20,61 % |