Wczoraj zapowiedziałem dłuższą jazdę na rowerze, do określonego celu zabrakło około siedem kilometrów, ale było zdecydowanie za gorąco na kontynuowanie i nie chciałem nadwyrężać cierpliwości żony. Te siedem kilometrów to by było dodatkowe 15 minut, a ja już i tak spóźniłem się o pół godziny. Na szczęście obyło się bez reprymendy.
Dziś bez problemów uruchomiłem GoPro, więc na końcu jest wrzucony krótki film dokumentujący początek mojej dzisiejszej wyprawy. Zdecydowałem się ruszyć w stronę Roisin, małej urokliwej wioski na pograniczu belgijsko-francuskim.
Tym razem trafiłem na nietypowe gospodarstwo otoczone fosą, wysoki mur i brama dają złudzenie jakiegoś fortu albo zameczka, a to tylko zapuszczone gospodarstwo, które najprawdopodobniej wciąż jest użytkowane, świadczą o tym firanki w oknach i skrzynka na listy przy drodze.
Po około 40 kilometrach dojechałem wreszcie do Roisin. Wieś stała się sławna na początku XX wieku, ponieważ poeta Émile Verhaeren przyjeżdżał tu każdego lata od 1900 do 1916 roku w towarzystwie żony Marthe i przyjmował swoich przyjaciół. Ja również bardzo lubię wracać do tej niewielkiej urokliwej wioski, w moim odczuciu niezwykły klimat i ukształtowanie przypomina charakter ardeńskich wiosek.
Tradycją moich wypraw rowerowych do Roisin była krótka przerwa regeneracyjna przy chłodnym piwie z pobliskiego browary Abbey Des Rocs. Tym razem musiałem obejść się smakiem, bo bar przy głównym placu, jak i inne były zamknięte z uwagi na pandemię.
Po drodze kilka razy jechałem drogą prowadzącą wprost do francuskiego miasta Bavay, które jest około 7-8 kilometrów od granicy. Wcześniej byłem tam wielokrotnie, ale dziś nie miałem odwagi podjąć próbę przekroczenia granicy. Chociaż w jednym miejscu byłem na skrzyżowaniu, gdzie wystarczyło tylko skręcić w prawo i byłbym już we Francji, nie widziałem tam żadnego posterunku policji, żadnej informacji, że nie można jechać tą drogą. Jestem skonfundowany, ale myślę, że nie ja jeden, gdyż później po powrocie przejrzałem na Strava trasy innych kolarzy, których mijałem na trasie i większość również ocierała się tylko o granice, ale nie przekraczali, tylko w kilku przypadkach kolarze przejechali przez fragment drogi po drugiej strony granicy.
W Belgii dziś był dzień wolny, więc było trudniej o uzupełnienie wody do bidonu na trasie. Dopiero w Saint Ghislain zobaczyłem otwarty Kebab Bar vis-a-vis dworca, kupiłem tam butelkę coli, którą wypiłem duszkiem na miejscu. Dzięki temu wróciły siły na powrót do domu wzdłuż kanału technicznego i autostrady.
My 2020 goals:
Sport | Goal | Done | % |
---|---|---|---|
Walking | 2000 km | 417,54 km | 20,88 % |
Cycling | 2500 km | 785,42 km (+73,64 km) | 31,42 % |
Running | 1500 km | 309,10 km | 20,61 % |