Zawsze się myśli że rodzic zna swoje dzieci, ale moje zaskakują mnie coraz częściej. Myślałem że najmłodsi będą mieli dosyć po wczorajszym dniu, ale okazało się że jednak nie. Od rana tylko że chcą znowu na spacer bo wczoraj im się bardzo podobało.
No to co innego mi pozostało, spakować plecak i na kolejny spacer wymarsz. Chociaż po wczorajszym to naprawdę nogi odmawiały mi już posłuszeństwa to nie potrafię im odmówić.
Pozwoliłem im znowu wybrać gdzie chcą i którędy iść. Oczywiście korygując troszkę ich trasę bo nie da się bawić w berka idąc większości chodnikami. Ale dotarcie do najbliszego miejsca na taką zabawę długo nam nie zajęło.
Czasami myślę skąd oni mają te niewyczerpane akumulatorki do takich wyczynów, przecież jeden mój krok to dlanich przynajmniej dwa albo trzy. A jeszcze bieganie do przodu i tyłu . Zaskakuje mnie ile razy bym tego nie widział. Albo po prostu się starzeje.
Tym razem muszę się przyznać, że przystanków na odpoczynek robiłem dużo więcej, a najmłodszy tym razem z powodu że nie mógł dogonić drugiego synka , bardziej mnie wykorzystywał w zabawach jako powóz do jego dogonienia. Więc troszkę się nanosiłem swojego cudownego ciężarku.