Wracałem wczoraj bardzo zmęczony (czy raczej śpiący) - piątek po czwartku w "Kontakcie":
czyli sen circa 6:30 rano - 12:01 - nieefektywne spanie w dzień (warto tak jednak było dla cudownych chwil, o których już pisałem):
zatem piątek zaczął się ciężko - zajmowałem się zwyczajnymi aktywnościami czując trochę jak owad uwieziony w stygnącej żywicy 😔
https://muzeumgdansk.pl/oddzialy-muzeum/muzeum-bursztynu/
W końcu jednak wszedłem na obroty ruszyłem po obiad i pieczywo - wróciłem - nie dałem rady zebrać się na Festiwal Kultury Żydowskiej (a prelekcje spacery i filmy patrząc w program internetowy wyglądały całkiem ciekawie)
po 18:00 byłem już pod galerią krakowską - żeby dotrzeć do K.O.Z około 18:20 (medytacja 18:30 pon/wt/pt)
https://www.zen.pl/krakow/index.php?s=res&f=9brama
super że zdążyłem siedzieliśmy we trzech (Sławek, Rysio i "moi" ) nie było najgorzej (nie tak duszno jak w poniedziałek) Sławka nie widziałem całe lata, a piątkowe sesje są o tyle fajne, że skrócone o kilka sutr ( 20'? minut śpiewów).
po północy ku swej zgrozie w najbardziej metalowej jaskini ciemności w PUBIE POD ZIEMIĄ (na miodowej) spotkałem @czwartek (jak się okazuję bywają tam co kwartał)
spotkałem też kolegę Leszka Leszego statystę z ostatniego planu w Alwerni (postapo)
wieczór był przecudowny