W drugim sezonie "Initial D", Takumi Fujiwara nie jest już niedoświadczonym kierowcą, który bazuje wyłącznie na znajomości dobrze mu znanej trasy. Zalicza pierwszą porażkę, nabywa doświadczenia i zaczyna się rozwijać jako kierowca. Przed rozpoczęciem Second Stage obawiałem się, że strona wizualna będzie mi zawadzała, ale na całe szczęście moje obawy okazały się być niesłuszne. Albo inaczej - nie przeszkadzała mi czasem brzydka kreska, oszczędna animacja oraz CGI z wyścigów na poziomie oprawy graficznej gier z czasów PlayStation 1. Zapewne jednak wynika to z tego, że trzymała dostatecznie wysoki poziom i spodziewałem się czegoś gorszego. Nie bez znaczenia pozostaje też to, że za bardzo polubiłem bohaterów i fabułę anime. Polubiłem? Przepraszam za niedopowiedzenie, uwielbiam je tak samo, jak "Fullmetal Alchemist: Brotherhood", czy "Hunter x Hunter 2011". Co prawda pierwszy i drugi sezon anime odstaje pod względem technicznym od w/w, ale często jest to dla mnie nieistotne. Jeśli fabuła lub postacie trzymają wysoki poziom, a animacja nie jest obrzydliwa, to zazwyczaj nie przykładam do niej wagi.
Jak wspominałem we wstępie, Takumi stopniowo nabiera doświadczenia, udowadniając nam i sobie, że naprawdę umie jeździć. Jednak mimo niekwestionowanego talentu, dobrego timingu, odrobiny szaleństwa i kreatywności, musi się sporo nauczyć. Tyczy się to głównie znajomości auta od strony części i jego mechaniki. Takumi z typowo rozbrajającą dla siebie szczerością wielokrotnie mówi, że nie ma pojęcia na temat swojego silnika i jego możliwości. Sam mam podobne podejście do wielu spraw, których nie rozumiem, jak również słabo znam się na technicznych aspektach samochodów, więc bez problemu się z nim utożsamiałem. Początkowo nie zrozumiałem słów Ryosuke Takahashiego który powiedział, że "Takumi kupił sobie prawdziwego potwora" i potrzebowałem do tego wyjaśnień od swoich kumpli, którzy mają o wiele większe doświadczenie. Gdy ci mi powiedzieli, o technicznych różnicach między jednym, a drugim silnikiem, to poprosiłem o wyjaśnienie na konkretnych przykładach w języku zrozumiałym przez nooba. Powiem Wam tylko tyle - stary silnik miał 5 tysięcy obrotów na minutę, a nowy 12.
Dostał tego potwora od swojego ojca, Bunty Fujiwara. Tak jak polubiłem tego Pana w filmach, tak pokochałem go w 2 i 3 sezonie. Facet jest po prostu zajebisty! Cokolwiek się nie stanie, to staruszek zachowuje żelazne nerwy i ma dosłownie wszystko w dupie. Nie denerwuje się, rzadko kiedy się cieszy i trzeba się postarać, by zmusić go do mówienia. Zanim się określi lub podejmie decyzję, to długo się zastanawia i waży każde zdanie. Poza tym to świetny, a zarazem wyjątkowo wymagający nauczyciel. Nie chwali, gdy syn sobie naprawdę na to nie zasłużył, ale też go nie dobija, gdy ten popełni błąd lub miota się bez celu. Nie mówi też wprost, co Takumi powinien zrobić, a czego nie powienien. Można porównać jego zachowanie do podejścia żony lub dziewczyny, która nie powie swojemu mężowi lub chłopakowi wprost tylko każe mu się domyśleć. Poza tym uwielbiam jego absolutną konsekwencję i nie dawanie taryfy ulgowej - zanim dał swojemu synowi nowy silnik, to powiedział że musi zaliczyć jeszcze jedną, ważną lekcję. Ponieść dotkliwą i absolutną porażkę, po której będzie mu wstyd przed samym sobą, stanie się bardziej rozważny i będzie miał jeszcze większą motywację do zostania lepszym kierowcą
Moim drugim ulubionym bohaterem jest Ryosuke Takahashi, który jest zarówno utalentowanym kierowcą, świetnym znawcą samochodów, jak i wybitnym strategiem. On również jest wymagający, konsekwentny i małomówny (choć mówi chętniej i częściej niż Bunta), ale okazuje to w nieco inny sposób. Co więcej, jest jednocześnie pokorny, zdaje sobie sprawę ze swoich słabości i nie pozwala by arogancja lub emocje przysłoniły mu trzeźwy osąd sytuacji. Bardzo polubiłem Białą Kometę i jego młodszego brata w roli komentatorów, ale ten element lubię w większości anime, o ile jest dobrze napisany i przedstawiony. Patrz "Hajime no Ippo" i duet Date Eiji Mamoru Takamura albo trio Mamoru i dwójka przegrywów, uczniów Kamogawy.
Podobał mi się wątek Natsuki Mogi, ale to głównie dlatego że jeszcze nigdy nie widziałem, by jakiekolwiek anime poruszało motyw sugar-daddy. Ba, nie wiem czy widziałem taki wątek w którymkolwiek filmie lub serialu. Może się kiedyś zdarzyło, ale nie miało tak wyraźnego wydźwięku, co w przypadku "Initial D", w którym autor podszedł do tego dość mocno. Bohaterka od początku przejawia dość frywolne zachowania, a z późniejszych odcinków dowiadujemy się o jej przeszłości. W pierwszym filmie dostajemy wprost informację, że Mogi lubi seks i bad-boyów, ale jej związek ze sponsorem znanym tu jako Papą został wycięty. Co innego w przypadku "First Stage", który oglądam sobie od 2 dni, tam już w pierwszych odcinkach mamy jasno pokazane, jaka relacja ich łączy. Podobało mi się rozwinięcie tego wątku w późniejszych epizodach.
Wracając jeszcze na chwilę do Takumiego, mówiłem że ma w sobie odrobinę szaleństwa? Przepraszam za to rażące niedomówienie! On jest popierdolony i bezmyślnie szasta swoim życiem! Pamiętacie, jak pisałem o akcji z filmu? No to w drugim sezonie zgadza się na morderczy i wyczerpujący wyścig na nieznanej sobie trasie, która momentami jest wyboista i wybitnie niezadbana. Dodatkowo nie ma na niej za dużo miejsca, w przeciwieństwie do trasy z pierwszego sezonu, więc ryzyko jest jeszcze większe, a pole do wyhamowania zdecydowanie mniejsze. Takumi ma to jednak bardzo głęboko w dupie i jest dokładnie taki, jak powiedział o nim Bunta - "jeśli coś sobie postanowi, to to zrobi, jak stary człowiek". Pod koniec finałowego wyścigu ryzykuje jeszcze bardziej efektownym roztrzaskaniem się o skały lub wypadnięciem z trasy. Obie opcje są śmiertelnie niebezpieczne, bowiem barierki trzymają się na słowo honoru. W kolejnym sezonie jest jeszcze lepiej, ale wyścig z liderem grupy Emperor zostawię sobie na kolejny tekst.
Jeśli chodzi o kreskę animację, to anime jest brzydkie nawet w porównaniu do tytułów, które wychodziły w podobnym czasie (przełom 1999/2000). Ruchy postaci są niekiedy zbyt oszczędne, brakujące klatki animacji bardzo rzucają się w oczy, ale łatwiej jest mi to przełknąć niż grafiką komputerową z najnowszej serii TV "Berserka". CGI jak na tamten okres nie wygląda źle, ale z perspektywy czasu zestarzało się bardzo brzydko. Modele co prawda są dość szczegółowo wykonane i eksperci je pewnie docenią, ale jeśli nie jesteście przygotowani, to mogą Was zaboleć oczy. Ma to jednak swój urok, ja np. uwielbiam kreskę z końcówki lat '80, '90 i pierwszych lat nowego stulecia, więc czuję się jak w niebie. Nieco gorzej jest z dźwiękami, które w niektórych przypadkach sprawiały, że się uśmiechnąłem pod nosem. Kojarzyły mi się z odgłosami ze starych wersji Windowsa, tak jakby pełniły rolę jakiegoś place-holdera i ktoś je zapomniał usunąć przed emisją anime.
Co innego w przypadku muzyki... Pod względem ścieżki dźwiękowej "Initial D" masakruje większość anime niczym Whitebeard Akainu w bitwie na Marineford! Jeden z najwybitniejszych soundtracków w historii Japońskiej animacji - tak w przypadku trylogii "Legend", "First Stage", czy omawianego tu "Second Stage". Jak odpalicie sobie te piosenki podczas jazdy samochodem, to Wasze auto nabierze złotej aury, jak Saiyanie w formie SSJ. 10/10 "Deja Vu", które leci w decydującym momencie finałowego wyścigu, to ten sam poziom epickości, co Unmei no Hi: Tamashi tai Tamashi z DBZ. Tylko jeszcze bardziej, biorąc pod uwagę popularność, ilość memów i rozpoznawalność na świecie.
W ramach podsumowania powiem po prostu tak - jeśli lubicie samochody, szybką jazdę, anime które działa na emocje lub jesteście facetami, OGLĄDAJCIE!
Dziękuję za ekspertyzę Mateuszowi, Karolowi i Wojtkowi.