Znów byłam nad morzem i znowu to się stało... Zachodzące słońce zabrało ze sobą cząstkę duszy...
POŻEGNANIE ZE SŁOŃCEM
Siedziałam na plaży oglądając zachód słońca. Pomarańczowa tarcza powoli zbliżała się ku granatowej wodzie. Na jej tafli odbijały się pomarańczowe pasy ujawniając fale tworzone przez lekki wiatr. Chmury również barwy lekkiego pomarańczu wędrowały po niebie.
Siedziałam na chłodnym piasku i obserwowałam, jak dzień powoli się kończy. To były magiczne chwile, szkoda, że takie krótkie.
Zastanawiałam się wtedy i myślałam: —Słońce? Dlaczego odchodzisz? Co widzisz patrząc w moją stronę? Kto tobą kieruje?— Na nic jednak nie uzyskałam odpowiedzi.
Patrzyłam na zachodzącą taflę. Powoli ubywało jej u dołu. Miałam zaledwie kilka chwil, by pozdrowić słońce i pożegnać się z nim. Było tak cudowne i hipnotyzujące. Czułam, jak porywa cząstkę mojej duszy razem ze sobą, wchłania ją i dalej powoli znika. Ciekawe ile takich cząstek to słońce już porwało? Miliony milionów. Niezliczoną ilość od początków świata, jego istnienia…
Czas dalej mijał. Widziałam już tylko mały skrawek słońca nad morzem.
A potem całkowicie zaszło…
Żegnaj.