Na A2 gratka dla wszystkich miłośników czekolady. Wywróciła się cysterna i 24 tony płynnej słodyczy rozlało się na asfalt. Niektórzy piszą o 12 tonach, choć nawet sześć czy dwie to dużo; za dużo by sobie taką ilość wyobrazić. Zapas na dwa lata albo i dłużej.
Bo to 120 tysięcy tabliczek. Policzmy: gdyby jedną tabliczkę dziennie zjadać... to 120 000 podzielone przez 365... 329 lat! Jadłby ojciec z synami, matka z córkami i jeszcze by dla kuzynów starczyło.
Humor humorem, ale... stało się nieszczęście. Oba pasy jezdni zablokowane na długo, kierowca w szpitalu... Strażacy podobno nie dają rady usunąć wycieku - zanosi się na wielokilometrowe korki, opóźnienia i straty ( nie tylko właściciela przewożonego towaru) i wielogodzinną pracę służb. Wypadek jak każdy inny.
Tylko ta czekolada sprawia, że zmienia się odbiór tego co się zdarzyło. Zamiast postrzegać wydarzenie w kategorii wypadku, widzimy anegdotę. Coś tak jak los klauna w cyrku, który obijany pałkami wzbudza śmiech.
Jaki mechanizm stoi za takim a nie innym odbiorem danego wydarzenia? Co sprawia, że w jednym wypadku śpieszymy z pomocą a w innym, siedzimy wygodnie rzucając niepochlebne komentarze pod adresem poszkodowanych? Kontekst? Fakt, że jedno z wydarzeń odbieramy jako prawdziwe a inne wydaje nam się fałszem?
Dziennikarze relacjonujący to wydarzenie łagodzą ton wypowiedzi. Jest jakoś "mniej poważnie".
Czekolada to coś dobrego. Rozrywka, nagroda, beztroska... Wypadek to strach, ból, strata. Te dwa pojęcia do siebie po prostu nie pasują. Jeśli je zestawimy, rozum z miejsca zalicza wydarzenie do działu - zabawna ciekawostka. Dopiero potem przychodzi refleksja.
źródło:KONTAKT24