Przeczytałem na #pl-religia taki komentarz o filmie Smarzowskiego:
“ten film jest kłamstwem. Ohydnym kłamstwem wylewającym szambo na Kościół i na widzów. A wiecie jakie kłamstwa są najlepsze i najskuteczniejsze? Te które zawierają w sobie prawdę. Tak patologie w Kościele występują, takie nawet jak pokazał to film. Nie jest to jednak obraz kleru, jest to obraz patologii, które występują w każdym środowisku i w każdej instytucji”
W potocznym katolickim języku mówi się: “Święty Kościół grzesznych ludzi”. Wierni, nawet księża robią złe rzeczy, ale prawdziwy, “święty” Kościół to co innego. Nie możemy mylić Kościoła z patologiami Kościoła.
Czy naprawdę nie możemy? Czy nie tak wszelkie ludzkie instytucje się zmieniają, a czasami nawet upadają - jeśli reforma okazuje się niemożliwa? Dzieje się to moim zdaniem dokładnie w ten sposób. Na przykład pamiętam z lat 80., że społeczna świadomość “błędów i wypaczeń słusznych założeń” socjalizmu w Polsce powoli rosła, ale prawie do samego końca były to nadal tylko “błędy i wypaczenia”. Innymi słowy, “patologie”. Do końca słyszeliśmy w radiu i telewizji, że Broń Boże nie wolno mylić socjalizmu z patologiami socjalizmu! Do końca partia robotnicza - “reprezentowała” robotników.
Dopiero PO pierwszych wolnych wyborach można już było powiedzieć otwarcie: to nie były błędy i wypaczenia, tylko SYMPTOMY głębszej, systemowej choroby. System jednopartyjny i “planowana gospodarka” zawiodły, bo musiały. Do pewnego momentu dało się cały system utrzymywać przemocą i propagandą, ale w pewnym momencie zbyt wielu ludzi już wiedziało, że to są symptomy, a nie żadne “błędy i wypaczenia” czy “patologie”. Tym argumentem Wałęsa wygrał według mnie legendarną telewizyjną debatę z Miodowiczem: skoro we wszystkich krajach Zachodu towarów w sklepach jest mnóstwo, a u nas wszędzie “puste haki w mięsnych”, to chyba to nie jest przypadek?
Smarzowski doprowadza zatem Kościół do ściany. Tylko jedna z trzech dróg, jakie wybierają główni bohaterowie-księża, prowadzi do pozostania w Kościele. Ale jej efektem jest osobowość bardzo nie chrześcijańska, a nawet po ludzku dość przerażająca… W jego filmie system jest zamknięty, niezmienialny. Oczywiście, Kościół o niczym innym nie mówi, tylko ciągle o “potrzebie oczyszczenia” i “odnowy”, ale są to tylko sprytne zabiegi public relation. Próba poprawienia “błędów i wypaczeń”. A nie rzetelne szukanie systemowych przyczyn głębszej choroby.
Jakich problemów? Tyle już książek i artykułów ci odważniejsi polscy teolodzy o tym napisali, że nie wiadomo, od czego zacząć. Hierarchiczna struktura władzy duchownej w demokratycznych państwach. Wymóg trzymania się ustalanej w Watykanie linii teologicznej w epoce masowych forów internetowych, gdzie każdy może bronić swojej racji (zwłaszcza na blokczejnie!). Kwestia pieniędzy Kościoła itd.
Nie chcę wchodzić w szczegółowe tematy, ale wskazać na koniec najistotniejszy zwrot, jaki może teraz dokonać się w “Polaków rozmowach” o katolicyzmie. Napisał o tym zresztą prof. Bartoś:
“Ja od kilkunastu lat piszę krytycznie o Kościele katolickim językiem raczej ułożonym, teoretycznym, gromadzę argumenty teologiczne, filozoficzne, psychologiczne, socjologiczne. Taki abstrakt nie dociera do wyobraźni. Obraz jest silniejszym bodźcem, moje konstatacje, które łatwo było odrzucać, zwłaszcza w środowisku katolickiej inteligencji, teraz zyskały potężnego sojusznika”.
Zgadzam się z tą samokrytyką prof. Bartosia. Po obejrzeniu filmu nie pozostają z nami suche idee, czy argumenty, ale intensywne sytuacje i postaci. Trójka księży Smarzowskiego ma tyle różnych wymiarów, motywów, kompleksów, wahań - że zżywamy się z nimi głęboko i odtąd będą nam towarzyszyć. Są zanurzeni w codziennym życiu i rozumiemy, co zrobili i dlaczego. Jak ostrzega portal pch.24, “ten brud się przykleja!”.
Czy przedstawienie Kościoła jako nie reformowanego oznacza, że zdaniem Smarzowskiego jest on w ogóle niereformowalny, jak socjalizm? Że Kościół musi upaść? A może reżyser próbuje zamknąć wszystkie drogi pozornych zmian, aby zasugerować reformy realne, systemowe?
Każdy powinien moim zdaniem samodzielnie ocenić te jego intencje. Gdy już zobaczy film. Dlatego nic mnie tak nie zasmuciło, jak dialog pod zacytowanym na początku, negatywnym komentarzem o “Klerze”:
- Oglądałeś film?
- A jakie to ma znaczenie w tym przypadku?
- Odpowiedz na pytanie: oglądałeś czy nie?
- Nie odpowiadam na bezcelowe pytania.
Grafika stąd