Wczoraj tak się złożyło, że miałem dzień wolny za Barbórkę (dają to biorę), trochę sobie dłużej pospałem i odpocząłem, ale ja nie o tym...
Wczoraj także w Lidlu rzucili jak mięso za komuny pseudo-retro mini konsole, klony Segi Genesis i klasycznej Atari 2600. Jako że nie chodzę na zakupy do Lidla, tym bardziej że najbliższy Lidl mam około 1,5 km od domu, to całkiem "przypadkiem" udałem się do niego przed południem. Żeby się tam dostać musiałem przejść moje osiedle, sąsiednie osiedle i musiałem uważać żeby nie dostać w "papę", ale na szczęście to już nie te czasy co w latach 80 czy 90, kiedy za pytanie "skąd jesteś" można było zarobić w ryj. Na szczęście udało mi się ukończyć tę misję i wrócić do domu z upragnioną mini-konsolą Atari Flashback X, która jest miniaturową wersją stareńkiej Atari 2600. Można powiedzieć, że ja stary Commodorowiec stałem się Atarowcem, chociaż... Prawdziwe Atari (podobnie jak Commodore) nie istnieje już od ponad 20 lat. A niektórzy jeszcze powiedzą, że prawdziwe Atari się skończyło w latach 80, kiedy Jack Tramiel przyszedł do tej firmy po opuszczeniu swojego "dziecka", czyli Commodore.
Po otwarciu pudełka wita nas taki oto widok. W opakowaniu oprócz samej konsolki dołączone są jeszcze: dwa joysticki, ładowarkaz, kabel do ładowarki o końcówkach USB-microUSB , oraz kabel o dwóch końcówkach HDMI. Dosyć skromnie, ale treściwie. Przynajmniej dołączyli drugi joystick i ładowarkę, nie tak jak co niektórzy.
Zacznijmy może od samej konsolki. Jej design bardzo przypomina klasyczny wygląd oryginalnej Atari 2600 z 1977 roku. Wykonana jest ona z plastiku, który wygląda bardzo estetycznie. Wielkościowo jest ona porównywalna z NES-em Mini i można ją położyć sobie ją na dłoni. Na dole wierzchniej warstwy urządzenia mamy kawałek plastiku, pomalowany na pomarańczowo, aby imitował drewnianą część zewnętrznego panelu, jak to było w oryginale. Po jego prawej stronie widnieje pomalowane na biało klasyczne logo Atari.
Na wierzchnim panelu urządzenia po środku mamy atrapę gniazda, gdzie w oryginalnym Atari 2600 wkładaliśmy kartridże z grami. Tutaj to jest tylko ozdobą, podobnie jak klawiatura w The C64 Mini. Szkoda, bo mogliby zrobić ruchomą klapkę i np. pod spodem umieścić gniazdo USB pod pendrive, lub na karty microSD.
Ponadto na wysokości atrapy gniazda na kartridże mamy przełączniki pomalowane na srebrno i które... działają. To nie są atrapy. Nie wiem z czego są one wykonane, ale najprawdopodobniej z aluminium. To jest takie twarde tworzywo, ni to plastik ni to metal. W oryginalnej Atari 2600 było ich 4, tutaj jest 5 przełączników. Pierwszy przełącznik ON/OFF służy do włączania i wyłączania urządzenia. Pozycja górna przełącznika to jest włączone (ON), pozycja dolna to jest wyłączone (OFF). Drugi przełącznik po lewej stronie atrapy gniazdka kartridżowego służy do zmiany poziomu trudności dla gracza nr 1 (można przełączać pomiędzy grą A i B - podobnie chyba też było w oryginalnym Atari 2600). Kolejny przełącznik, pierwszy po prawej stronie gniazda kartridżowego to jest to samo, tylko dla drugiego gracza. Tutaj tak samo możemy wybrać poziom trudności gry. Następne dwa przełączniki to Game Select i Game Reset, które jak sama nazwa wskazuje, służą do wyboru i resetu gry.
Z tyłu konsoli jest skromnie. Po prawej i po lewej stronie tylnej ścianki urządzenia mamy dwa 9-cio pinowe klasyczne porty joysticków, do których będziemy mogli podpiąć dołączone do zestawu kontrolery, ale także... te oryginalne klasyczne, oraz inne joysticki z epoki. Po środku tylnej ścianki urządzenia mamy dwa porty : microUSB dzięki któremu sprzęt połączymy do ładowarki, oraz HDMI który podłączymy do telewizora.
Szkoda, że nie dołączono do urządzenia choćby jednego gniazda USB lub microSD (choćby pod tą imitacją klapki nad gniazdem kartridża), dzięki którym moglibyśmy ładować własne romy (gry).
Ponadto do zestawu dołączono dwa kontrolery, które praktycznie w skali 1:1 przypominają te klasyczne joysticki z Atari 2600. Mamy tutaj taki pionowy drążek stojący na prostopadłościennej obudowie, o kwadratowych podstawach. Na górnej krawędzi podstawy u podnóża drążka mamy okrągły, pomarańczowy przycisk - Fire oraz logo firmy Atari.
Gdyby postawić oba kontrolery obok siebie (oryginalny i ten nowy) to osoba mniej spostrzegawcza lub taka, która nie zna tego sprzętu na wylot, zapewne nie dostrzeże od razu różnicy. Ten nowszy kontroler różni się od oryginalnego joysticka tym, że na tylnej ściance (przedniej z perspektywy gracza) umieszczono dodatkowe cztery przyciski: Menu, Select, Start i Rewind. Niestety drugi kontroler tych czterech przycisków nie posiada
Pierwszy przycisk po lewej Menu służy do wyświetlenia menu podczas gry, lub do powrotu do Menu głównego na pulpicie. Dzięki temu przyciskowi możemy sobie w danym momencie wyjść z gry. Kiedy to zrobimy, to wyświetli nam się plansza z opcjami typu : Save Game, Quit Game, czy Rewind (cofanie gry do tyłu). W tym przypadku przycisk fire, będący na tej kwadratowej górnej podstawie tej prostopadłościennej obudowy joysticka, służy jako przycisk Select. Drugi przycisk Select służy między innymi do dodawania poszczególnych gier do Ulubionych w menu urządzenia. Trzeci natomiast przycisk Start działa jak fire i służy do uruchamiania gry, ale także do jej restartowania. Natomiast ostatni guzik Rewind służy do cofania rozgrywki... jak na taśmie video.
Żeby nie było niejasności. Ta konsolka ma tyle wspólnego z prawdziwym retro, co ja z mongilskim baletem. To jest praktycznie emulator, odbudowany w ładne pudełeczko.
Po włączeniu urządzenia wita nas Menu podobne do tych z The C64 Mini oraz NES-a Mini, a w tle przygrywa nam muzyczka, która swoim brzmieniem przypomina tę wygenerowaną bardziej przez NES-a niż przez układy Atari. Oczywiście możemy tę muzykę wyłączyć w ustawieniach. W sumie ustawień mamy tutaj jak na lekarstwo. Możemy nałożyć tutaj filtr CRT, czyli emulujący te poziome paseczki, jakie mieli gracze na kineskopach telewizorów w tamtej epoce. Pomimo faktu, że konsola generuje obraz HD, czyli 1280 x720, to widoczny obraz ekranu jest zmniejszony do formatu 4:3, czyli tego "kwadratowego", jakie mieliśmy w latach 80 i 90. W ustawieniach możemy sobie też zmienić tapetę w tle, czyli ten obraz tła, którego nie obejmuje obraz ekranu gry. W sumie na tym zamykają się ustawienia, czyli niewiele tego.
Wybór gier jest bardzo prosty. W Menu możemy sobie posegregować gry np. według alfabetu. Ponadto możemy dodać poszczególne gry do Ulubionych dzięki przyciskowi Select na pierwszym joysticku, czy też na przykład posegregować je według ostatnio granych. Gry też możemy posegregować według gier na Atari (tutaj chyba chodzi o sterowanie joystickiem), oraz na gry przeznaczone na paletki. Żeby wybrać jakąś grę, musimy najechać na którejś ikonkę i wybrać ją przy pomocy przycisku fire na joysticku. Wtedy pojawi się na całym ekranie opis danej gry, a po lewej stronie będziemy mieli jej grafikę z kartridża.
Pomiędzy grami przeskakujemy poprzez ruszanie gałką joysticka w kierunku poziomym (prawo i lewo). Żeby uruchomić grę trzeba przycisnąć przycisk Fire na joysticku, lub przycisk Start na bocznej ściance podstawy joysticka (bodajże trzeci przycisk od lewej strony). Jak już będziemy w planszy tytułowej gry, należy wybrać tryb gry (1 lub 2 graczy) i przyciskiem Start na podstawie joysticka rozpoczynamy rozgrywkę. Czasami też w niektórych tytułach grę można rozpocząć przyciskając guzik Fire. Ponadto w Menu możemy się także poruszać drugim joystickiem podpiętym do Portu 2.
Niestety od czasu do czasu gry lubią się "wykrzaczyć" podczas startu. Kiedy startujemy grę, to po prostu raz na jakiś czas odsyła nas z powrotem do Menu głównego. Wtedy trzeba wystartować grę jeszcze raz.
Samych gier zainstalowanych jest tutaj 110 i nie można zmienić tej liczby poprzez podłączenie karty microSD czy pendrive'a z własnymi grami. Oprócz paździerzy nie brakuje tutaj wielu perełek, głównie od Activision, takich jak np. : "River Raid", "Keystone Kapers", "Pitfall, "H.E.R.O.", "Frogger", "Jungle Hunt", "Space Invaders", "Gyruss", "Missle Command", "3D Tic-Tac-Toe", "Asteroids", "Breakout" (arkanoid),"Pong", "Tempest" i wielu innych.




Ponadto podczas gry zastosowano takie mechanizmy jak w The C64 Mini i w NES Mini, czyli możemy dokonać zapisu stanu gry w dowolnym momencie, co oczywiście na oryginalnym sprzęcie było niemożliwe. Dla każdej gry mamy przypisane standardowo po 4 save sloty. Ponadto mozemy tutaj także... przewinąć rozgrywkę do tyłu, czyli cofnąć (zupełnie jak na powrórkach w grach od Codemasters z serii: "F1", "Dirt" i tym podobnych) i od danego momentu kontynuować rozgrywkę. Oczywiście starsi gracze zaczną kręcić nosami i powiedzą, że to cheatowanie. Że jak tak można, kiedyś tak się nie dało. Zapisywanie stanu gry podczas rozgrywki, przewijanie i co jeszcze. Coś w tym jest, bo to tylko zabija ten oldschoolowy klimat grania.
Na pewno zaletą będzie dołączenie do zestawu zasilacza 5V, którego producenci konsolek Commodore 64 Mini oraz NES-a Mini nie raczyli dołączyć i tu za to duży plus. Przynajmniej ładowarka do telefonu lub telewizor nie będą musiały "robić" za zasilacz. Na pewno zaletą jest dołączenie drugiego joysticka do zestawu, gdzie w wyżej wymienionych konsolkach o nim zapomniano.
Zaletą na pewno będzie to, że dzięki klasycznym 9-cio pinowym gniazdom joysticków, będzie można podpiąć klasyczne joysticki od Atari 2600 i będą one działać. Mało tego. Kompatybilne będą z tą konsolką klasyczne paletki z Atari 2600, którymi można będzie grać w takie gry jak "Pong", "Breakout", czy "Super Breakout" (arkanoidy). Na konsoli też są zainstalowane gry sportowe, tak zwane "łamacze joysticków" i do nich przydałby się bardziej wytrzymały joystick, chociażby Matt, których używało się na Commodore 64. Nie ma problemu, Matty też są kompatybilne z tą konsolką i można na nich grać, jeśli ktoś posiada (wczoraj oglądałem stream Retrogralnii z testowania tej konsolki i Borg ładnie wymiatał na tym Macie). Nie wiem jak Quick Shoty na mikrostykach, ale chyba też powinny być kompatybilne z tą konsolką, ale przy grach sportowych potrafią się rozkraczyć.
Na pewno zaletą tej konsolki są joysticki, które są niemal identyczne w z tymi klasycznymi joystickami z Atari 2600. Można powiedzieć, że wielkością i wyglądem są zrobione niemal 1:1.
Niestety wadą tych joysticków jest tak zwana "martwa steefa". Sterowanie nim w niektórych grach (np. "River Raid") jest bardzo toporne i czasami bywa tak, że sprite'y bardzo ciężko reagują na przyciśnięcie rączki joysticka (wspomniany wyżej "River Raid"). Ponadto na obudowie joysticka jest tylko jeden przycisk fire, na wierzchniej warstwie kwadratowej podstawki, jak w oryginale. Gdyby jeszcze na przykład dali drugi przycisk fire (taki rezerwowy) na szczycie tej rączki joysticka, na wypadek gdyby ten przycisk się zepsuł. Niestety czasami postacie w grze nie reagują na naciśnięcie tego przycisku fire (np. w grze "Keystone Kapers", gdzie fire odpowiada za skok), co bywa czasami frustrujące.
Gdyby nawet się ten joystick zepsuł (przycisk fire lub rączka) to bez problemu można kupić np. na Allegro taki joystick, a jego cena nie jest wysoka, gdyż wynosi ona około 29 złotych (+ koszty wysyłki).
Minusem tej konsolki jest brak portu USB, dzięki któremu moglibyśmy podpiąć pendrive z innymi romami (grami), czy czytnika kart pamięci, jak to można było zrobić w przypadku Commodorka mini. Na przykład mogliby go umieścić pod tą niby klapką na środku, gdzie w oryginalnej Atari 2600 wklaadało się kartridże z grami. W tej konsolce jest preinstalowanych 110 gier i już nie można tego zmienić. Nie wiem czy to jest prawda, ale w poprzednich wersjach Atari Flashback były porty USB i bez problemu można było wgrywać własne romy (gry).
Myślę, że kolejnym minusem tej konsolki jest długość, a raczej krótkość przewodów dołączonych do sprzętu. Mamy tutaj taką samą sytuację, jak przy konsolce NES Mini. Gdyby dołączono tutaj nieco dłuższe przewody, to byłoby ok.
W sumie to chyba wszystko. To jest bardzo fajny, solidny sprzęcik i nie ma o co się przyczepić.
Powstaje fundamentalne pytanie. Czy ta konsola jest warta tych 300 złotych? I TAK i NIE. Odpowiedź na to pytanie jest trudna i niejednoznaczna. Ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie. Atari Flashback X to jest fajna konsolka, ale na dłuższą metę prędzej czy później może się znudzić i być może wyląduje ona w pawlaczu, albo stanie na półce jako ozdóbka i będzie włączana raz na jakiś czas. Z pewnością 300 złotych dla jednych może to być mało, dla innych zaś jest to dużo. Z jednej strony pozostaje bardzo fajny design tej konsolki i jej wykonanie. Z drugiej strony przemawia to, że prędzej czy później może się znudzić. Znam to z autopsji, mam już w domu The C64 mini i NES-a mini, które włączam od czasu do czasu. Zapewne część kosztów pochłoneły licencje za gry, choćby do Activision czy Taito i pewnie stąd ta cena. Gdyby ta konsolka kosztowała połowę mniej to bym bez mrugni okiem ją polecił. Ale za trzy stówy. Moim zdaniem tyle pieniędzy wydanych za emulator odbudowany w ładne pudełeczko się nie opłaca.
Moim zdaniem, oczywiście mogę się mylić, ta konsolka skierowana jest raczej do najbardziej zagorzałych fanów, którzy mieli w przeszłości Atari 2600 lub jego klona Rambo, a teraz by chcieli mieć ją na powrót, ale nie mieliby miejsca gdzie położyć oryginalną, bo ona też troszkę miejsca zajmuje. Tym bardziej, że za działające i sprawne Atari 2600 trzeba będzie wydać podobną kwotę pieniędzy. Myślę, że drugą grupą docelową mogą być ludzie tacy jak ja, którzy nigdy w życiu nie mieli Atari 2600 ani żadnego sprzętu z tej firmy. Ja właśnie kupiłem tę konsolkę z tego powodu, ponieważ nigdy nie miałem Atari 2600, ani żadnego innego Atari (jestem starym Commodoruchem XD), a mam szacunek do tego sprzętu. W sumie mógłbym kupić sobie oryginalne Atari 2600 bądź Rambo za podobną cenę, tylko że nie miałbym gdzie jej położyć, chyba że na laptopie i PS4, aby wiedziały kto ma pierwszeństwo XD. Tak jak pisałem, gdyby ta konsolka kosztowała 100-150 złotych to bym ją mógł polecić, ale za 3 stówki? Ogólnie to bardzo fajny sprzęcik, ale przeznaczony bardziej dla nerdów, którzy nie mają czego zrobić z kasą.