
Współczesne uniwersytety ulegają silnemu wpływowi lewicowych ideologii. Studenci, którzy nie zgadzają się z poprawnością polityczną poddawani są karom dyscyplinarnym, a za konserwatywne poglądy spotyka ich ostracyzm ze strony środowiska akademickiego. Czy można jeszcze podejmować studia bez narażenia się na indoktrynację? Jak ustrzec się cancel culture? Na ten temat porozmawialiśmy z Łucją Dzidek - prezesem Akademickiego Towarzystwa Myśli Konserwatywnej, której sprawę opisywaliśmy na naszym portalu.
Łucja Dzidek przeprowadziła prywatne śledztwo w sprawie organizacji Women Help Women, która sprzedaje w Polsce nielegalne środki poronne. Tworząc dwa fikcyjne profile nieletnich nastolatek zamówiła ostre środki farmakologiczne do przeprowadzenia aborcji. Po otrzymaniu zamówienia, całą sprawę zgłosiła na prokuraturę. Swoje działania przeciwko aborcyjnej mafii opisała na profilu na Facebooku, lecz nie spodobało się to rzecznikowi dyscyplinarnemu Uniwersytetu Jagiellońskiego, który wszczął wobec niej postępowanie.CZYTAJ TAKŻE: Zbrodnia bez granic. Sprawdziliśmy jak działa aborcyjna międzynarodówka

Łucja Dzidek: Nie zgodzę się, że uniwersytet mnie wtedy zaatakował. Może tak to wyglądało z perspektywy osoby trzeciej, ale trzeba zrozumieć, że na uniwersytecie są pewne procedury. Gdy prorektor ds. dydaktyki otrzymuje wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego względem studenta lub doktoranta, nie może go zignorować. Ma wówczas dwie opcje: osobiście wymierzyć upomnienie lub skierować sprawę do rozpoznania przez rzecznika dyscyplinarnego. Rzecznik dyscyplinarny ma trzy opcje: skierować wniosek o ukaranie do komisji dyscyplinarnej, umorzyć postępowanie lub odmówić przyjęcia sprawy. W tej ostatniej sytuacji prorektor ds. dydaktyki musi wyznaczyć innego rzecznika. Doktor Paweł Czarnecki po przesłuchaniu mnie umorzył postępowanie. Stwierdził, że bardziej satysfakcjonującym rozwiązaniem byłoby dla mnie z pewnością uniewinnienie przez komisję dyscyplinarną - komisja dyscyplinarna wymierza karę, uniewinnia lub w szczególnych przypadkach umarza postępowanie - jednak abym mogła przed nią stanąć, konieczne byłoby złożenie wniosku o ukaranie mnie, a na to nie pozwala mu jego sumienie.
Trochę inaczej jest obecnie, ale nie jest to wina uczelni, a jednego człowieka - doktora Przemysława Tacika, który wykorzystuje swoje stanowisko do czynienia z Uniwersytetu swojego prywatnego ideologicznego folwarku. Mam jednak nadzieję, że to się szybko zmieni. Niedawno złożyłam do odpowiedniego prorektora wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego przeciwko doktorowi Tacikowi. Nie zgadzam się na to, by człowiek broniący studentkę Wydziału Lekarskiego, która publicznie reklamowała zamawianie pigułek poronnych, żądał dla mnie nagany z ostrzeżeniem za to, że w sposób całkowicie legalny dowiodłam, iż studentka ta reklamowała działania przestępców, nijak mające się do etyki lekarskiej.
Wnioski nasuwają się same. Co jeszcze? Oczywiście, z wielkim oburzeniem został przyjęty fakt, że bronię tradycyjnej katolickiej moralności seksualnej i nie uznaję związków jednopłciowych za równie wartościowe i godne społecznej aprobaty co małżeństwo kobiety i mężczyzny. Wiem, że to absurdalne, ale właśnie tego rodzaju wypowiedzi stanowią jedną z dwóch głównych osi krucjaty, jaką niedawno wytoczył przeciwko mnie doktor Przemysław Tacik. Czy z powodu tych wydarzeń miałaś plany zmienić uczelnię?Franek Vetulani, który publicznie nazywa się antykatolikiem i notorycznie zamieszcza w sieci obelżywe dla katolików treści, domagał się dla mnie kary za mój "antysemityzm", gdy za pomocą satyrycznej grafiki skomentowałam pewną żydowską prowokację. (Tę grafikę można ją znaleźć, wpisując w Google "rabinie, co pan robi?".). W grudniu ubiegłego roku rozeszła się informacja, że w Krakowie sprofanowana została mezuza - ważny dla Żydów artefakt. W świat poszła opinia o antysemityzmie Polaków. Jak się szybko okazało, za tym czynem stał wysoki rangą przedstawiciel żydowskiej społeczności.
Nie, absolutnie. Mam wspaniałego promotora. Nie chciałabym rezygnować ze współpracy z nim. Doktorat to nie to samo, co studia. Studia na danym kierunku na każdej uczelni mają taki sam program. Możesz przenieść się, przepisać zaliczone już przedmioty. Doktorat to współpraca z konkretną osobą, mistrzem w swojej dziedzinie, nad bardzo konkretnym zestawem problemów. Czy uczeń Leonarda da Vinci rozważałby zmianę szkoły? Raczej z nikim innym nie zrobiłby ołtarza dla Kościoła Mariackiego.
Poglądy jakie głosiłaś, np. potępianie homoseksualizmu, opierały się na faktach naukowych, a mimo tego byłaś poddana ostracyzmowi przez środowisko akademickie. Czy Twoim zdaniem lewica próbuje stworzyć nową naukę na wzór sowieckiego łysenkizmu?
Nie wszystkie poglądy, jakie głosiłam, opierały się na faktach naukowych. Wiele z nich to poglądy natury normatywnej - mówiłam nie o tym, jak jest, ale o tym, jak chcę, żeby było. Porządek normatywny nie jest związany z porządkiem deskryptywnym - o tym, jak powinno być, nie można wnioskować z tego, jak jest. To słynna zasada filozoficzna, gilotyna Hume'a. Dlatego śmieszą mnie zarzuty, że potępianie czynów homoseksualnych jest nienaukowe. Czy lewica tworzy nową naukę? Nie, humanistyczne dyrdymały to nie nauka i żadne doktory filozofii czy innych gender studies nigdy uczonymi nie będą. To, że ta patologia zalewa uniwersytety, nie znaczy, że ma cokolwiek wspólnego z nauką. Ale oczywiście, rozumiem Twoje pytanie. Pseudonaukowe teorie próbują się przebierać w szatki naukowości. Pisałam o tym m.in. w swoim lipcowym artykule dla "Szturmu", pt. "Who is WHO, czyli medycyna w służbie ideologii". Aby dobrze go zrozumieć, polecam wpierw lekturę mojego tekstu "Czym jest, a czym nie jest nauka?" z lutowego numeru tego miesięcznika.
Przyznasz, że współczesne szkolnictwo wyższe jest bardzo zideologizowane przez lewicę. Czy pomimo tych przeciwności, poleciłabyś młodym osobom studia? Jeżeli tak, jak się ustrzec przez cancel culutre na uczelni?
Studia są dzisiaj bardzo mocno przeceniane. Powstaje wiele nic niewartych kierunków, które ludzie kończą tylko po to, bo "tak trzeba", bo jak to - nie mieć studiów? Wybierając je, młodzi ludzie nie myślą o przyszłości.
Studia to społeczne przyzwolenie na przedłużenie dzieciństwa, na życie na koszt rodziców pomimo dorosłego wieku. Uważam, że kryteria przyjęć powinny być bardziej rygorystyczne. Nie potrzebujemy na stanowiskach kelnerów absolwentów socjologii. A za ich kształcenie wszyscy płacimy. Studia powinny odzyskać swoją elitarność. Niech studiuje pięć procent społeczeństwa, a nie pięćdziesiąt. Dlatego nie będę zachęcać ludzi, by masowo podejmowali studia. Po co? Niestety, programowane na uniwersytety są już dzieci, którym w wieku 14 lub 15 lat każe się wybierać szkołę ponadpodstawową. Wielu bezmyślnie decyduje się na liceum, a potem - cóż, wielkiego wyboru nie ma. I marnuje się kolejne pięć lat na kierunek, po którym wraca się do punktu wyjścia.
Powinniśmy odzyskać szacunek do zawodówek, czy, jak to się dzisiaj nazywa, szkół branżowych. Absolwent takiej placówki jest więcej wart na rynku pracy od niejednego biedamagistra. Powszechne jest kojarzenie szkół zawodowych z patologią. Znam - choć "znam" to zbyt dużo powiedziane; raczej kojarzę z internetu - młodziutką krawcową, nastoletnią dziewczynę, która niedawno się zaręczyła. Tak właśnie, co do zasady, powinno wyglądać życie kobiety. Takiego życia większość z nas już nie ma, bo zostałyśmy zaprogramowane na coś innego, wtłoczone w system, w którym mamy zasuwać na równi z mężczyznami jako programistki, prawniczki, naukowczynie, biznesmenki. Ja nie znam innego życia. Jestem jak dzikie zwierzę, od urodzenia trzymane w klatce, które nie ma już powrotu do swojego naturalnego środowiska, bo tam się nie odnajdzie. Tak właśnie się czuję. Więc czy powinniśmy zachęcać ludzi, by studiowali? Nie, a już na pewno nie powinniśmy na uniwersytety pchać kobiet.
Żyjemy w świecie, w jakim żyjemy, i duża część młodych ludzi studiuje. Coraz szerzej obserwujemy zjawisko zawłaszczania uniwersytetów przez zwolenników określonych opcji światopoglądowych. Jak się ustrzec przez cancel culture? Nie mam na to gotowej odpowiedzi. Jeśli będą chcieli się mnie pozbyć tu czy tam, to się mnie pozbędą. Co ja mogę?
To brutalne, ale gdy jesteś gnojony, to dlatego, że sobie na to pozwalasz. A będziesz sobie pozwalał, dopóki będziesz niewolnikiem własnego wizerunku w oczach innych ludzi. I wtedy nawet Nobel ci nie pomoże. Trzeba mieć tą odwagę, by mieć wywalone na to, co powiedzą. Umieć bronić swoich przekonań, nawet gdy ujadają z każdej strony. Czy to wystarczy, by uchronić się przed cancellingiem? Nie wiem, ale innej drogi nie widzę. Jakie masz plany po napisaniu doktoratu? Wolę nie mówić o dalekosiężnych planach, bo ostatnie dwa lata pokazały mi, że cały świat potrafi zmienić się z tygodnia na tydzień. Skupiam się obecnie na tym, co jest w zasięgu mojego wzroku: na doktoracie i prowadzeniu własnej firmy. Co będzie później? Czas pokaże. Oczywiście, chciałabym poświęcić się astrofizyce. Skąd pojawił się pomysł na śledztwo podziemia aborcyjnego, które ostatnio przeprowadziłaś? Czy w przyszłości planujesz podobne akcje? O tym, co planuję, z oczywistych względów powiedzieć teraz nie mogę. A skąd pojawił się ten pomysł? Pamiętam, gdy dwa lata temu, w maju, wyciekł z pewnej grupy mój wpis, w którym luźno rozważałam podjęcie pewnych działań mających uderzyć w aborcyjną mafię. To był zresztą pierwszy raz, gdy trafiłam na "dywanik" rzecznika dyscyplinarnego. Ataki na mnie były wtedy tak silne, że musiałam się przeprowadzić. I właśnie wówczas uświadomiłam sobie, z jaką skalą patologii mam do czynienia. Kim są ludzie, którzy bronią "prawa wyboru", a raczej prawa do puszczania się z kim i gdzie popadnie. Gdyby nie ta nienawiść, która spłynęła na mnie z pełną mocą, pewnie szybko straciłabym zainteresowanie tematem. Ale wtedy naprawdę dotarło do mnie, że to trzeba tępić. Każda nienawistna morda, patrząca na mnie z awatara, tylko mnie nakręcała do działania.Czy zrobiłam dużo? Czy nagle świat się przez to zmienił?Jednak wydaje mi się, że wielu ludzi "kupuję" swoją autentycznością. Aby wyjść przed szereg z niepopularną opinią, trzeba mieć pewną odwagę. I ludzie chyba mają jakiś wewnętrzny respekt do odważnych, nawet gdy się z nimi nie zgadzają. Pamiętam, jak mnie zawsze bardzo imponował profesor Marek Kutschera, który podczas seminariów naukowych otwarcie kłócił się z innymi fizykami, kwestionując poprawność eksperymentów, które zostały uznane przez cały świat fizyki. Umiejętność postawienia się grupie jest wysoko cenioną przeze mnie wartością. Podobnie jak pewność własnej wiedzy, zaufanie do samego siebie, do słuszności własnych przemyśleń.
Dziękuje za rozmowę.Nie, ale jeśli dzięki mnie choć kilka osób przejrzało na oczy, było warto. No i doprowadziłam do tego, że prokuratura wszczęła śledztwo, a to już coś.
Tekst opublikowany pierwotnie na portalu [narodowcy.net]( https://narodowcy.net/jak-uchronic-sie-przed-cancel-culture-na-uniwersytecie/)