Co pewien czas pojawiają się w różnych tzw. „głównonurtowych” mediach takie artykuliki o najczęstszych błędach językowych popełnianych przez Polaków.
Niestety – są to zazwyczaj typowe zapchajdziury pojawiające się w sezonie ogórkowym, przez co nie bardzo docierają do kogokolwiek i w dodatku punktują wciąż te same błędy, które – skoro już ktoś właśnie takie popełnia – nie mają szansy zmienić czegokolwiek, bo obiekt i tak zazwyczaj należy do grupy typów ruszających ustami podczas czytania rozkładu jazdy.
Pojawiają się więc w takich upominających tekstach typowo: „Wziąść” (bo „Dziewczyny do wzięścia”? Bo „braść”?), „Włanczać” (Bo „Włancznk”?), „Przyszłem" (Bo „szybko przyszedłem”?) czy „spadanie w dół” (Bo mniej boli niż „spadanie w górę”?). To świetnie, przy czym takich błędów nie popełniają zazwyczaj czwartoklasiści, bo nie zdaliby z trzeciej.
Mnie najbardziej drażnią inne błędy. Takie, które nie są czasami za błędy uznawane, a pojawiają się w ustach (lub na kartkach i ekranach) osób – zdawałoby się – wykształconych i często mocno eksponowanych: wysokich urzędników, celebrytów, czy (o zgrozo!) dziennikarzy.
Wypiszę je sobie więc tutaj, bo po pierwsze może ktoś przeczyta i wyeliminuje, a to będzie już jakiś sukces, a po drugie zawsze w jakiejś dyskusji będę mógł wysłać po prostu link zamiast pisać po raz kolejny to samo. Wygoda!
Nie „w cudzysłowiu”. W cudzysłowie. W cudzym słowie. W tym słowie, nie w tym „słowiu”. Logiczne.
Nie „ilość ludzi”. Liczba ludzi. Ludzie są policzalni i dlatego jest ich określona liczba, nie ilość. Ilość może być wody, piasku czy czego tam w swojej masie nie da się podzielić na osobne „egzemplarze”.
Nie „piąty luty”. Piąty lutego. Piąty (dzień) lutego. Piąty luty był tylko raz: W piątym anno domini.
Nie „dwutysięczny siedemnasty”. Dwa tysiące siedemnasty. Podobnie jak to, że urodziłem się w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym drugim roku, a nie w „tysięcznym dziewięćsetnym siedemdziesiątym drugim”.
Nie „pomarańcz po 7 złotych”. Pomarańcza. Ta ona. Jem tę pomarańczę, nie tego pomarańcza.
Nie „Tą książkę”. Tę. Po prostu… Jeśli „tą” to tylko „książką”. Końcówki dopasować i zadziała.
Nie „mamy pół godziny czasu”. Mamy pół godziny. I już. Nie można mieć pół godziny nadwagi czy czegokolwiek innego.
Nie „dlatego, bo”. Albo „bo", albo „dlatego, że”. Dlatego bo ponieważ gdyż tak.
No! Pomarudziłem, pofrustrowałem się, jestem „zadowolniony”.