"Drodzy bracia i siostry chrześcijanie w Iraku, którzy daliście świadectwo o wierze w Jezusa pośród bardzo ciężkich prób, nie mogę się doczekać, żeby was ujrzeć. Jestem zaszczycony, że mogę spotkać męczeński kościół. Dziękuję za wasze świadectwo".
Dziś rozpoczyna się wizyta papieża Franciszka w Iraku. O tym, czy będzie to ważne i historyczne wydarzenie przekonamy się w ciągu najbliższych trzech dni.
Przez pewien czas istniały wątpliwości co do tego, czy wizyta w ogóle dojdzie do skutku. Niepewna sytuacja w Iraku i panująca pandemia mogły uniemożliwić wyjazd.
Dziś po południu papież wyląduje w Bagdadzie. Spotka się tam zarówno z przedstawicielami władz Iraku jak i lokalnymi biskupami.
W sobotę Franciszek ma udać się do Nadżafu, jednego z najważniejszych miast dla szyitów. Jednym z głównych punktów całej wizyty będzie spotkanie papieża z ajatollahem Alim as-Sistanim. As-Sistani, urodzony w Iranie, jest jednym z najwyższych autorytetów religijnych dla szyitów na całym świecie. W planach jest spotkanie między przedstawicielami różnych religii w ruinach starożytnego miasta Ur. Według tradycji, jest to miejsce narodzin Abrahama.
W niedzielę przewidziana jest podróż do Mosulu na północy Iraku.
Dla osób popierających podróż Franciszka do Iraku na przekór wszystkim przeciwnościom ma to być ogromny gest w kierunku lokalnych chrześcijan, którzy przez ostatnie lata padali ofiarą prześladowań ze strony Państwa Islamskiego oraz innych organizacji.
Liczby mówią same za siebie: o ile w przededniu obalenia Saddama Husejna w 2003 roku w Iraku żyło około 1.4 miliona chrześcijan, o tyle dziś prawdopodobnie nie jest to więcej niż 250 tysięcy osób.
Wizyta ma być też ważnym krokiem w budowaniu dialogu międzyreligijnego między chrześcijaństwem i islamem.
