Witajcie!
Po, stanowczo zbyt długiej, przerwie, powracam by dostarczyć zainteresowanej garstce z Was (acz czyni to Wasze grono wielce ekskluzywnym) drugą część moich rozważań dotyczących obrony koniecznej.
Zgodnie z obietnicą, w tym wypadku postaram się przybliżyć kilka „kazusów”, przypadków z sal sądowych, gdzie sprawiedliwość bądź to okazała się rzeczywiście być ślepą, bądź – przeciwnie – wobec odwagi sędziów i błyskotliwości dokonanej przez nich analizy stanu faktycznego i zastosowania prawa, wypada jedynie z pokorą pochylić głowę, no i uczyć się od najlepszych.
Tym razem, chcę Wam opisać sprawę rozpoznawaną w I. instancji przez Sąd Okręgowy
w Jeleniej Górze. Tenże sąd skazał oskarżonego za zabójstwo (art. 148 § 1 kk). Na skutek apelacji wywiedzionej przez obrońcę oskarżonego, sprawa zawisła na rozprawie apelacyjnej przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu.
Stan faktyczny sprawy prezentował się natomiast następująco:
Do zdarzenia doszło w dniu 19 kwietnia 2014 r., pomiędzy dwoma mężczyznami atakującym (ofiara) i broniącym się (oskarżony). Narzędziem użytym do obrony był scyzoryk z blokującym się siedmiocentymetrowym ostrzem.
Już Sąd Okręgowy - wydając wyrok w I. instancji - ustalił, że oskarżony działał w ramach obrony koniecznej, jednak rażąco przekraczając jej granice. Co istotniejsze, sąd I. instancji przyjął, że oskarżony działał wtedy w zamiarze ewentualnym zabójstwa napastnika (co oznacza, że przewidywał możliwość pozbawienia go życia i godził się z tym).
Zamach podjęty przez atakującego natomiast, jak ustalił sąd polegał na użyciu przemocy fizycznej, tj. szarpaniu, uderzaniu rękami i pięściami po ciele.
Przy czym Sąd Apelacyjny ustalił, że:
„oskarżony nie był osobą agresywną, tą była ofiara, oskarżony od początku zdarzenia starał się uniknąć konfrontacji z napastnikiem mającym przewagę nie tylko fizyczną, ale i psychiczną, uspokajał go, odchodził od niego, wręcz zaczął uciekać. Nie dążył zatem w żaden sposób do konfrontacji z agresywnym i nietrzeźwym (przyp. moje) napastnikiem. Jego cechy osobowości, ale i zachowanie w toku zdarzenia wskazują, że chciał uniknąć zatargu z osobą, której nie znał i z którą nie miał wcześniej żadnego kontaktu. Zmierzał do uniknięcia starcia i obrony własnego bezpieczeństwa poprzez oddalenie się z miejsca zdarzenia. Trudno w takich okolicznościach przyjąć, że tak daleko sięgał swym zamiarem, że obejmował swą wolą i świadomością skutek tak dalece idący, jakimi jest spowodowanie śmierci ofiary. Jego postawa wskazuje, że myślał on o własnym bezpieczeństwie, a nie o doprowadzeniu do śmierci agresywnego i atakującego napastnika”.
Ostatecznie zatem, Sąd Apelacyjny zmienił – pozornie nieznacząco – wyrok, eliminując
z jego treści zamiar zabójstwa, a w jego miejsce wprowadził działanie z zamiarem spowodowania tzw. ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Spór w tej sprawie ogniskował się nie tyle na tym czy zachowanie przedsięwzięte przez oskarżonego stanowiło obronę konieczną, ale czy w dynamicznej sytuacji bójki ulicznej osoba broniąca się (w tym nawet nożem), dźgając napastnika ma realną świadomość możliwości pozbawienia napastnika życia.
Moim zdaniem, słusznie Sąd wyeliminował zarzut zabójstwa, co wpłynęło również istotnie na końcowy wymiar kary (z 3 lat i 8 miesięcy na 1 rok i 6 miesięcy). Jest to jeden z tych nielicznych wyroków, gdzie widać iskierkę nadziei, że jednak wolności obywatelskie nie są w tym państwie w całości lekceważone dla ochrony źle rozumianego państwa prawnego.
Dla zainteresowanych, pierwsza część materiału, o tu:
cz. 1