The Need for Support – in Children and Adults
Lately, I find myself realizing just how much we carry inside that no one else sees. I look at children, at the adults around me – and I see emotions being quietly held in. Tension in tiny hands, sadness in eyes no one notices, laughter that covers fear or loneliness.
So many people around me are going through something difficult. Someone just found out about a loved one’s illness. Someone else is struggling with their own body, which is no longer cooperating. There are cracks in relationships, unspoken words that should have been said, tears that have been held back for far too long. Teenagers face their first heartbreaks, trying to find themselves in a world that expects too much. And younger children fight for attention and affection – sometimes through tears, sometimes with anger, sometimes through complete silence.
And I know one thing – we all need support. Children and adults alike. We need people who are our rock. People who will stay – not just in the good moments, but especially when we don’t know how to keep going. We need those who will hold us when everything hurts. Who will tell us the truth, even when we don’t want to hear it. Who won’t lead us on but will be honest and loyal.
In adult relationships, this kind of support should be mutual. It feels good to be important to someone. To have people around who truly care, who ask, "How are you today?" and genuinely want to know. People who stay with us through discomfort instead of walking away when things get messy.
But in the relationship between parent and child, the responsibility is different. We – the adults – must be the safe haven. Even when we’re tired, even when life is heavy, we can’t unload our pain onto our children. They aren’t meant to carry our wounds. It’s not their role to comfort us, to explain away our anger or calm our fears. A child needs tenderness, presence, understanding. They need to know their emotions matter, that their sadness isn’t “trivial,” that their anger is allowed.
If an adult feels like they’re drowning, they need to seek support – from loved ones, or from professionals. That is where help belongs. Not on a child’s small shoulders. A child needs a parent who can be a compass. A safe base. An embrace before the question, "What happened?"
In a world full of rush and uncertainty, our relationships are what can save us. Let’s teach children that being kind to others matters. But more importantly – let’s be that kindness for them.
Because everyone deserves to be someone’s someone.
Potrzeba wsparcia – u dzieci i dorosłych
Ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że nosimy w sobie więcej, niż widać na pierwszy rzut oka. Patrzę na dzieci, na dorosłych wokół mnie – i widzę emocje, które czasem dusimy w sobie zbyt długo. Widzę napięcie w małych dłoniach, smutek w oczach, których nikt nie zauważa, śmiech, który przykrywa strach albo samotność.
W moim otoczeniu wiele osób mierzy się z czymś trudnym. Ktoś właśnie dowiedział się o chorobie bliskiej osoby. Ktoś inny walczy z własnym ciałem, które przestało współpracować. Są też pęknięcia w relacjach, rozmowy, których nie było, a powinny się odbyć, łzy trzymane za długo w środku. Nastolatki przeżywają swoje pierwsze rozczarowania, poszukują siebie w świecie, który oczekuje od nich zbyt wiele. Młodsze dzieci walczą o uwagę i czułość, czasem płaczem, czasem złością, czasem… zupełną ciszą.
I wiem jedno – każdy z nas potrzebuje wsparcia. Dziecko i dorosły. Potrzebujemy ludzi, którzy będą naszą skałą. Którzy przy nas zostaną – nie tylko w chwilach radości, ale przede wszystkim wtedy, gdy nie wiemy, jak dalej iść. Potrzebujemy tych, którzy przytulą, kiedy wszystko boli. Którzy powiedzą nam prawdę, nawet gdy jej nie chcemy usłyszeć. Którzy nie będą zwodzić, lecz będą szczerzy i oddani.
W relacji dorosłych między sobą to wsparcie powinno być dwustronne. Dobrze jest być dla kogoś ważnym. Mieć przy sobie ludzi, którzy się troszczą, którzy pytają: „Jak się dziś czujesz?” i chcą naprawdę usłyszeć odpowiedź. Ludzi, którzy potrafią zostać w trudzie i nie uciekają, gdy robi się niewygodnie.
Ale w relacji rodzic–dziecko ta odpowiedzialność jest inna. To my – dorośli – mamy być przystanią. Nawet gdy jesteśmy zmęczeni, nawet gdy życie nas przygniata, nie wolno nam zrzucać własnych ran na barki dziecka. Ono nie udźwignie naszych ciężarów. To nie ono powinno pocieszać, tłumaczyć, nosić nasze złości i lęki. Dziecko potrzebuje czułości, uważności, zrozumienia. Potrzebuje wiedzieć, że jego emocje mają znaczenie, że jego smutek nie jest „błahostką”, że jego złość ma prawo istnieć.
Jeśli dorosły czuje, że tonie – musi sięgnąć po pomoc. Do bliskich. Do specjalistów. Do ludzi, którzy pomogą mu na nowo stanąć na nogi. Dziecko nie jest od tego. Dziecko potrzebuje rodzica, który będzie drogowskazem. Bezpieczną bazą. Ramieniem, które przytuli, zanim zapyta: „Co się stało?”.
W świecie pełnym pośpiechu i niepewności to właśnie relacje są tym, co może nas ocalić. Uczmy dzieci, że warto być dla kogoś dobrym. Ale przede wszystkim – bądźmy dobrem dla nich.
Bo każdy zasługuje na to, by być dla kogoś ważny.