Za godzinę skończy się czerwiec. Wyjątkowo intensywny miesiąc, choć po prawdzie w ostatnich trzech latach wszystkie czerwce były... (no właśnie, aż brakuje mi określenia) odbiegające od normy.
W 2019 roku przeprowadziliśmy @krolestwo z Rzeszowa do Krakowa.
W 2020 roku na pełnych obrotach remontowałem KBK, aby pod koniec miesiąca móc go otworzyć.
W 2021 przeszedł projekt herbertowski, do tego skończył się lockdown, więc wzrost frekwencji był odczuwalny.
W 2022 frekwencja osiągnęła nowe ATH i zdyskwalifikowała inne miesiące.
Tak, ostatnie czerwce odbiegały od normy. Tymczasem mamy ostatni dzień czerwca. Ostatnią godzinę. 23.00 wybiła. Mój dyżur dobiegł końca. Mogę więc spokojnie chodzić tam i z powrotem, tranzytem przez szafę, myśląc nad tym, co zrobić w lipcu. Niestety pomysłów przybywa wykładniczo. Z każdym miesiącem jest ich coraz więcej. Mniejszość udaje się zrealizować. Co gorsza efektem realizacji jednego jest często pojawienie się kilku kolejnych. Marny los Syzyfa. Choć wciąż mam nadzieję, że część zadań uda się delegować dzięki wdrożeniu nowego systemu wolontariatu w KBK. O ile wcześniej nie umrę od upału. Chyba kolejnym zakupem w ramach Funduszu Rozwojowego będzie wentylator...