Link do streamingu: https://www.amazon.com/Initial-D-First-Stage/dp/B0043U5R6U
Recenzja 2 sezonu: @herosik/recenzja-initial-d-secong-stage
Przypadek "Initial D" stanowi świetny punkt wyjściowy na napisanie kilku ciekawych tekstów. Np. o komiksach, które nie przebiły się do masowej świadomości, bo nie były wystarczająco dobre lub miały pecha znaleźć się w złym miejscu o złym czasie. Albo o tym, że w Japonii jest kopalnia świetnych tytułów, którym czasem nie było dane wyjść poza swój kraj i nikt o nich nie pamięta poza fanatycznymi Otaku. To również dobry przykład na to, że czasem warto dawać z siebie wszystko, bo z niczego możemy osiągnąć sukces. ID nie jest przełomowym tytułem, jak DBZ, czy "Doom" lub "Dune 2" w przypadku gier. DBZ dodałem tu głównie dlatego, że odniósł światowy sukces i podobnie jak w/w gry, skumulował do jednego tytułu najważniejsze cechy swojego gatunku. Fakt, manga o samochodach nie była tak kopiowana i wielokrotnie przerabiana, jak pomysły Akiry Toriyamy, studia Id Software lub Westwood. Jej dziedzictwo jest inne - mnóstwo memów, zwiększenie popularności Eurobeatu i rewelacyjne anime, które nie zestarzało się ani trochę. First Stage wyglądało niepozornie na tle innych tytułów z 1998. W tym roku wyszedł "Cowboy Bebop", "Yu-Gi-Oh!", "Oh my Goddess!", "Record of Lodoss War", "Serial Experiments Lain" i "Cardcaptor Sakura", ale rozpoznawalność i wieloletnią, światową popularność zdobyły tylko 3 z nich - CB, YGO i ID właśnie. Nie szkaluję reszty serii TV, po prostu to nie ta skala popularności - to tak, jakbyśmy porównywali pod względem poziomu mocy Ziemianina z Saiyanami z Saiyan Sagi w DBZ. Nawet jeśli słyszycie nazwę tej kreskówki po raz pierwszy, to zakładając że macie 20-30 lat, lubicie memy, korzystacie z YT oraz FB, to szansa na to, że choć raz nie natrafiliście na przeróbki z Gas Gas Gas lub Deja Vu, jest dość niska.
No to przyjmując, że nie znacie tego anime i zastanawiacie się, co ja pieprzę, napiszę Wam streszczenie fabuły. Bohaterami ID są kierowcy wyścigowi, tzw. street-racerzy, którzy jeżdżą po niebezpiecznych trasach i porównują możliwości swoich samochodów, siłę charakterów, wielkość cojones. Generalnie rywalizują między sobą, jak grupy piłkarskich ultrasów. W pierwszym sezonie poznajemy Akina SpeedStars, Akagi RedSuns, Myogi NightKids. Głównym bohaterem jest Takumi Fujiwara, zwykły uczeń który pomaga ojcu w jego biznesie jako dostawca oraz dorabia sobie na stacji benzynowej podczas przerwy wakacyjnej. Szybko okazuje się, że młody Fujiwara odziedziczył talent po swoim ojcu, a dodatkowo był przez niego trenowany na swojego następcę. Takumi był nieświadomy tego faktu i w sumie nie ma co się dziwić, Bunta nie dość, że umie kłamać, to jeszcze miał na czym zbudować swoje oszustwa. Po kilku latach robienia za dostawcę Tofu, syn Bunty zyskał olbrzymie umiejętności. Pewnego dnia Fujiwara spotyka na drodze Keisuke Takahashiego, popularnego street-racera, którego nie tylko pokonuje, ale również zawstydza. Przedstawiciel ARS postanawia rzucić wyzwanie lokalnym kierowcom z Akina SS, licząc na to, że dostanie okazję do rewanżu.
ID to generalnie takie DBZ, HxH, czy FMA, ale bez poziomów mocy, super-technik, siły fizycznej i innych aspektów. Zamiast tego mamy inne wskaźniki - siłę charakteru, skłonność do ryzyka, pewność siebie zahaczająca o arogancję, moc silnika, jakość pozostałych części i elementów, synergia między nimi, skill w kierowaniu autem itd. Zamiast wymyślnych technik, super-ciosów, ryzykowania własnym życiem czy ataków poniżej pasa, mamy tutaj styl jazdy, tryb turbo i inne ulepszenia, bardzo ryzykowne manewry, które mogą błyskawicznie zakończyć wyścig naszą śmiercią. Jasne, pokrywają się częściowo z punktami, które można również zakwalifikować do battle-shounenów, ale od innej strony. Niejednokrotnie czułem podobne emocje, jak przy oglądaniu Saiyan Sagi, wydarzeń na planecie Namek, ataku na pałac Meruema w HxH, czy najlepszych fragmentach z FMA: Brotherhood. Nie tylko ze względu na naprawdę dobrze napisaną i realistyczną fabułę, ale również wybitną muzykę. Nim do niej przejdę, to jeszcze parę zdań o historii. Jej szkielet prezentuje dość standardowy poziom i schematy typowe dla mang wydawanych w WSJ. Przebieg fabuły jest dość przewidywalny i jeśli widzieliście wiele tytułów opierających się na rywalizacji lub samorozwoju, to poza niuansami wynikającymi z odmiennej tematyki i grupy docelowej, to nic nie powinno Was zaskoczyć. Ot, standardowa opowieść o stawaniu się lepszą wersją samego siebie, rozwijaniu swojej pasji i odkrywaniu swojego charakteru. Różnice, jak już wspomniałem, wynikają z tego, że ID jest skierowane do starszych chłopców niż do młodszych. Co za tym idzie, relacje między bohaterami są bardziej rozbudowane, wątki bardziej skomplikowane, jak również poruszają tematy, które byłyby niezrozumiałe lub nieodpowiednie dla młodych odbiorców. Mam tu na myśli np. Natsuki Mogi, która od lat ma bardzo liberalne podejście do seksu, a od liceum również sugar-daddy z drogim Mercedesem (czy raczej, on ma ją). To nie jest jedyna żeńska postać, nie jest to tytuł zupełnie pozbawiony kobiet, jak "Kaiji Ultimate Survivor" lub skupiający się głównie na ich cielesnych walorach, bez obaw. Powiem więcej, jest tu para koleżanek, która jeździ naprawdę dobrze i wielu rajdowców z 1 i 3 sezonu nie ma do nich startu. Nie byłbym sobą, gdybym nie dodał pewnego "ale" - ID dobrze pokazuje, dlaczego kobiety radzą sobie gorzej w niektórych sprawach gorzej od mężczyzn. Ten przykład można bez problemu odnieść nie tylko do wyścigów, ale i np. e-sportu, bo w obu przypadkach ważne są z grubsza te same czynniki. A jeśli jakaś Pani chce poczytać, w czym kobiety są zdecydowanie lepsze od facetów, to zapraszam do moich tekstów o "FMA: Brotherhood".
Muzyka to zdecydowanie największa zaleta tego anime. Gdyby nie Eurobeat, to prawdopodobnie mało kto by dzisiaj słyszał o tym anime, a autorzy tych piosenek mieliby skromniejszą emeryturę i mniejszy fame. Artystom na pewno zależy przede wszystkim na tym pierwszym, ale popularność i rozpoznawalność nie jest dla nich bez znaczenia. Zdecydowanie zasłużyli sobie na nią. Eurobeat nie jest moim ulubionym gatunkiem, ale dzięki ID, które pokazało mi go od bardzo dobrej strony, to stałem się jego fanem. Co prawda pierwszy sezon nie ma najsłynniejszych utworów, jak Deja Vu i Gas Gas Gas, ale spokojnie - tego jest tyle, że zdecydowanie każdy znajdzie coś dla siebie. Chcecie emocjonalnych, romantycznych piosenek? Są. Chcecie utwory, dzięki którym Wasze serce zacznie pracować niczym silnik Formuły 1? Jest ich wiele. Mógłbym wymienić kilkanaście świetnych utworów, ale czy to ma sens? Lepiej sami się zapoznajcie z playlistą. A jeśli chodzi o ogólne wrażenia - jedyna słuszna ocena za soundtrack to co najmniej 10/10. Co prawda zabrakło epickiego finału z 3 filmu kompilacyjnego, ale zamiast tego mamy wiele niewiele słabszych scen. Moja ulubiona to wejście braci Takahashi, gdy wykonują po raz pierwszy swój popisowy numer - synchroniczny, podwójny drift. Gdy usłyszałem Don't Stop The Music, to poczułem się emocje podobne do tych, gdy po raz pierwszy widziałem przemianę Goku w poziom Ssj na Namek. Może to tylko ja tak zareagowałem na ten moment, ale poza nim, to nie mam najmniejszych zarzutów wobec wyboru piosenek, jak i ich montażu - rewelacyjna robota!
Odwrotnie jest w przypadku animacji, kreski, grafiki i dźwięków. Wyciągając z tego ostatniego odgłosy samochodów, aczkolwiek w 1 i 2 sezonie prezentują się na gorszym poziomie niż w adaptacji 3 części mangi. Pod względem aspektów wizualnych, to tytuł jest wyjątkowo kiepski. Widać brakujące klatki animacji, kreska czasami jest uproszczona, postacie poruszają się na ekranie w oszczędny sposób. Nie wiem, czy odrzuca to tak samo, jak pierwsze sezony "Bakiego", czy 1 część "Kengan Ashura", bo w przypadku ID od dawna byłem świadomy jego słabych stron. Warto jednak moim zdaniem, odrzucić na bok swoje animozje i dać szanse temu anime. Nie znam się tak dobrze na japońskich kreskówkach, jak moja koleżanka prowadząca fan-page MangowyNałóg lub kilku innych znajomych, ale wielokrotnie słyszałem od swoich kumpli, że "byle czego nie polecam". Nie jestem skromny, więc... no cóż, zgadzam się z nimi. Jeśli chodzi o dźwięki, to tak jak pisałem w recenzji 2 sezonu, zdarzają się momenty, w których możemy usłyszeć jakieś archaiczne odgłosy z jakiegoś Windowsa 95, czy 98. Generalnie anime było robione tanim kosztem, co widać niemal na każdym polu, ale jeśli podobnie jak ja cenicie sobie bardziej scenariusz i kreacje postaci, to raczej przeżyjecie to. Tym bardziej, że anime od 3 sezonu wygląda już ładnie, więc przemęczycie dwie serie.
Reasumując, jest to jedno z najlepszych anime, jakie kiedykolwiek widziałem. Nie znaczy to, że to tytuł bezbłędny - jak wspominałem w akapitach powyżej, to dobra, choć dość standardowa i przewidywalna (pod względem swojego przebiegu) historia. Da się jednak poczuć, że autor miał pomysł na swój komiks, wiedział co chce nim przekazać i przygotował się do niego od strony merytorycznej. Być może przy ponownym oglądaniu za parę lat, rzucą mi się w oczy pewne wady, których teraz nie dostrzegam przez swoje zauroczenie, ale nie sądzę, by były one duże. Od strony fabularnej wszystko stoi na co najmniej poprawnym poziomie - od pomysłu na postacie, poprzez ich relacje, interakcje między nimi i czyhające na nich wyzwania, kończąc na rozwoju i umiejętności prowadzenia historii. Nie wiem, jak to wygląda w komiksie, ale wersję animowaną ogląda się z niezwykłą lekkością. Czułem się podobnie, jak przy oglądaniu "Hunter x Hunter", "Space Brothers" (od pewnego momentu, bo na początku musiałem się przyzwyczaić), czy DBZ. Lekka i niezwykle satysfakcjonująca rozrywka.